Japońska inwazja na Dolny Śląsk

wróć


 

Anna Rumińska: Japońska inwazja na Dolny Śląsk

 

Oby nie było konfliktu przez ten tytuł… Nie, nie, Japonia nie atakuje Dolnego Śląska, ale japońskie rośliny – owszem. Zacznijmy jednak od kontekstu szerszego niż tylko regionalny. Sprawa dotyczy roślin z gatunku rdestowiec (Reynoutria Hutt.), które powoli zarastają nabrzeża dolnośląskich rzek.

Tytułem wstępu – kilka słów z jakże powszechnej Wikipedii:

„Rdestowiec sachaliński uznawany jest w Polsce za gatunek inwazyjny, groźny dla rodzimej przyrody. Jego wprowadzanie do środowiska lub przemieszczanie w środowisku przyrodniczym jest zabronione przez Ustawę o ochronie przyrody z 2004 roku. Od 2012 roku także jego import, posiadanie, prowadzenie hodowli, rozmnażanie i sprzedaż wymagają specjalnego pozwolenia Generalnego Dyrektora Ochrony Środowiska. Nieprzestrzeganie wymienionych ograniczeń według ustawy o ochronie przyrody jest wykroczeniem podlegającym karze aresztu lub grzywny pieniężnej”.

Na Dolnym Śląsku występuje też Rdestowiec ostrokończysty, zwany czasem japońskim Reynoutria japonica. Jadłam przecier i kiszonkę z jego łodyg i liści. Osobiście przygotowywałam też gołąbki z farszem z kaszy jaglanej z siekanym podagrycznikiem. Gołąbki bowiem to jedna z archaicznych i atrakcyjnych form wykorzystania liści. Badania prowadzone między innymi przez Łukasza Łuczaja pozwoliły dowiedzieć się, że na Słowiańszczyźnie i Bałkanach do przygotowywania gołąbków stosowano dawniej aż osiemdziesiąt siedem gatunków roślin liściastych. Sam pomysł tej formy kulinarnej pochodzi ponoć z Turcji. W Polsce podstawową formą są gołąbki z liści kapusty z farszem ryżowo-mięsnym, jednak nic nie stoi na przeszkodzie, aby przygotowywać inny farsz i zawijać go w inne liście – wzorem naszych przodków.

W smaku rdest owiec jest kwaskowaty, smaczny, subtelny, więc jeśli ktoś preferuje bardziej zdecydowane smaki, powinien dodać przyprawy. W Japonii doskonale wiedzą, jak go przyrządzać. Szukajcie nazwy ITADORI (nazwa rośliny) lub SANSAI (nazwa potrawy z „chwastów”).

Na terenie zielonego kampusu Uniwersytet Gdański do końca grudnia bieżącego roku trwa walka z rdestowcami. W Polsce są dwa gatunki: ostrokończysty (Reynoutria japonica), sachaliński (Reynoutria sachalinensis) oraz mieszaniec, rdestowiec czeski (Reynoutria × bohemica). Można je rozróżnić po liściach: liście ostrokończystego są eliptyczne, z prosto ściętą nasadą, długość do 15 cm, a liście sachalińskiego szerokoeliptyczne, z sercowatą nasadą, długość do 30 cm. Rozmnażają się poprzez podziemne rozłogi, tworząc gęste zarośla. W Japonii jest wielkim przysmakiem znanym jako itadori. Jego pędy są w smaku podobne do rabarbaru. Dlatego we wsi Budy (gm. Białowieża) zwano go dawniej dzikim rabarbarem, jak opisuje Ewa Pirożnikow z Wydziału Biologiczno-Chemicznego Uniwersytet w Białymstoku.

Sprowadzono go z Azji do Europy w 1825 roku jako roślinę ozdobną. Pierwszy raz odnotowano w Polsce rdestowca ostrokończystego (1882), a następnie sachalińskiego (1903). Łatwo dziczeje, jak opisuje Jacek Wereszczaka z Pracowni Ogólnej Uprawy Roli i Roślin Zachodniopomorskiego Uniwersytetu Technologicznego w Szczecinie. Liście zawierają do 27% białka w suchej masie i 16% włókna, podczas gdy łodygi zawierają 51% włókna. Ponoć 0,7 kg kłączy może dać początek nowej roślinie. Ściółka z liści uniemożliwia kiełkowanie innym roślinom – takie działanie roślin określa się jako allelopatyczne. Pod względem inwazyjności rdestowce są najgroźniejszym gatunkiem, ich sadzenie jest zabronione, degradują bowiem ziołorośla i łegi nadrzeczne. Zwolennicy jego eliminacji sugerują, że głównym sposobem ograniczania ich rozwoju jest zaprzestanie ich uprawy w ogrodach, mechaniczne wykopywanie, koszenie i… wielokrotny oprysk herbicydami.

Wierzymy, że na Uniwersytecie Gdańskim jest osoba, która pamięta, że rdestowce są jadalne. Ciekawe więc, czy w ramach tej walki człowieka z rośliną ktokolwiek tam wykorzystał owo „polskie itadori” i skonsumował ze smakiem, na przykład we współpracy z tamtejszą wyrafinowaną restauracją lub artystkami wizualnymi pracującymi w ramach Food Studies z niewątpliwie artystycznym tworzywem, jakim jest żywność, a tym bardziej rośliny.

Na walkę z rdestowcem przeznacza się w omawianym projekcie gdańskim siedemdziesiąt pięć tysięcy złotych, z czego sześćdziesiąt przyfrunęło z wojewódzkiego funduszu ochrony środowiska. No to my zrobimy coś analogicznego, ale nieco odmiennego. Uniwersytety wrocławskie zajmujące się roślinami i przestrzenią publiczną mogą śmiało aplikować o podobne granty, a we współpracy partnerskiej z restauratorami nakarmić rdestowcem Dolnoślązaków. Upieczemy dwie pieczenie przy jednym ogniu – dosłownie i w przenośni. Bo z liści rdestowca można zrobić smakowitą pieczeń...

Problem polega na tym, że rdestowce porastają wiele nabrzeży dolnośląskich rzek. W Jeleniej Górze na przykład jest go zatrzęsienie. We Wrocławiu również i, co dziwniejsze, służby zarządzania terenami zieleni nie tną go, lecz koszą trawniki wokół, jakby nadal był ozdobnym krzewem. I jest, oczywiście! To piękna roślina, która przywieziona została... właśnie przez ogrodników dla ozdoby. Jak to zwykle bywa z inwazyjnymi gatunkami, wymknęła się z spod kontroli. Dlatego współcześnie nie wolno swobodnie przewozić między krajami i kontynentami sadzonek lub nasion roślin. USA i Australia są na tym punkcie bardzo wrażliwe.

Warto zbierać liście rdestowca z czystszych rejonów i jeść go bez oporów, skoro jest inwazyjny. W miastach nie widać, aby ktokolwiek z nim skutecznie walczył. Zapewne dużo jest robione, ale inwazja trwa, ba! Rozwija się. Warto więc przy tej okazji wykorzystać tę roślinę kulinarnie i leczniczo, na przykład przeciw stanom zapalnym, chorobom wątroby, zaparciom oraz chorobom skórnym. Bada się z sukcesem jego przeciwnowotworowe działanie, jak również opóźnianie procesów starzenia oraz rozwój grzybów i bakterii. Henryk Różański informuje, że najcenniejszym leczniczo surowcem jest kłącze rdestowca. W aptekach można szukać gotowych preparatów: Myopril, Eucron, FemGuard+Balance, Balancer Klas, Resveratrol Solaray. Kłącza do celów leczniczych lub jadalnych należy wykopywać wiosną lub jesienią. Umyte suszyć szybko w cieple (maks. 50 stopni Celsjusza) i mielić na proszek tuż przed użyciem. Ze świeżych kłączy sporządza się nalewkę lub macerat wodny. Roślina działa stymulująco na system odpornościowy. Jak podaje Różański, znajduje zastosowanie w leczeniu chorób: „reumatyzmu, artretyzmu, pęcherzycy, bielactwa, cukrzycy, wyprysku potnicowego, atopowego zapalenia skóry, pokrzywek alergicznych, alergii uogólnionych, liszaja płaskiego, rumienia guzowatego, tocznia rumieniowatego, łuszczycy, łysienia z autoagresji”. Przyjmowanie rdestowca zwiększa poziom estrogenu i łagodzi objawy klimakterium, działa moczopędnie, odtruwająco, przeciwgorączkowo, wspiera gojenie ran i pobudza miesiączkowanie.

Nie tylko Dolny Śląsk doświadcza inwazji rdestowców. Rośliny te rosną w wielu krajach. Są tam często użytkowane w kuchni. Łodygi rdestowca mają zewnętrzne włókna, więc przygotowuje się je, jak starsze szparagi: po ugotowaniu zdejmuje owe włókna jak skórkę. Można też obsmażać surowe lub ugotowane części. W Japonii, Korei i Chinach młode nadziemne pędy rdestowca, a także jego kłącza, są wykorzystywane jako warzywo. Sansai to w Japonii wiosenna sałatka z nieuprawnych, tak zwanych dzikich roślin jadalnych. Na Sachalinie i wyspach Kurylskich Rosjanie gotuje się z rdestowca zupy i kisiele. W Anglii i USA, a także we wsi Budy w Puszczy Białowieskiej rdestowiec ostrokończysty jest nazywany „dzikim rambarbarem”, co opisuje Ewa Pirożnikow. Można go macerować pod cukrem i wytwarzać orzeźwiający napój, a zmiękczone pędy wykorzystać do ciast i placków. Można też jeść owe pędy na surowo.

Jak wiele roślin inwazyjnych wzrost rdestowców jest bardzo szybki, łatwo odrasta z najmniejszej części kłącza, szybko tworzy nowe pędy i całe zarośla. Warto wykorzystywać to w gospodarce energetycznej, podobnie jak w przypadku tzw. wierzby energetycznej. Przyrost biomasy jest duży: w ciągu miesiąca krzew może osiągnąć dwa metry wysokości. Ma niskie wymagania siedliskowe, ale lubi wilgotne podłoże. Wartość energetyczna wynosi ok. 17,2 MJ/Kg, a hektar uprawy dostarcza 580 GJ energii. Podczas jednego okresu wegetacyjnego można kilkakrotnie skosić ogromną ilość biomasy. Może ona znaleźć zastosowanie w formie paszy lub surowca energetycznego. Jak podkreśla Wereszczaka, „nie stwierdzono statystycznie istotnych różnic w wartościach opałowych biomasy rdestu w zależności od liczby pokosów i wariantu nawozowego”, czyli nic, tylko uprawiać, nie tępić.

Czy któreś z zainfekowanych rdestowcem miast postanowiło świadomie wykorzystać ten potencjał? Niewykluczone, że tak. Jak podkreśla Jacek Wereszczaka, rozległy system korzeniowy rdestowca ostrokończystego wzmacnia wały nadrzeczne, więc nieusuwanie go z tych miejsc ma racjonalne podstawy. Już w XIX wieku praktykowano to w Niemczech w fitomelioracji. Ponadto oczyszcza glebę z metali ciężkich, pestycydów i węglowodorów. Trzeba tylko trzymać go umiejętnie w ryzach. Wiele jadalnych roślin inwazyjnych ma ambiwalentną charakterystykę. Nawłoć kanadyjska jest również gatunkiem inwazyjnym, ale i cennym pożytkiem pszczelim. Niecierpek drobnokwiatowy dostarcza smakowitych nasion. Czosnek dziwny wytwarza fascynujące „perły czosnkowe”, atrakcyjny surowiec kulinarny. Z jednej strony zagłuszają rodzime gatunki, co bardzo martwi botaników i biologów – faktycznie, zagrażają bioróżnorodności. Jednak z drugiej dostarczają one środowisku naturalnemu i ludziom nowych wartości. Nie ma jednoznacznej rzetelnej oceny wartości danej rośliny. Wszystko zależy od perspektywy dyscypliny. Dla ogrodników i botaników rdestowce są intruzem, podobnie, jak nawłoć, słonecznik bulwiasty (topinambur), róża, łubin, sumak i inne.

 

Na koniec przepis na gołąbki rdestowo-podagrycznikowe:

Liście rdestowca umyć i ugotować trzy minuty w wodzie z dodatkiem łyżeczki oleju. Kaszę jaglaną ugotować i zmieszać z siekanym podagrycznikiem, dodać przyprawy do smaku, na przykład zmiażdżony czosnek, mielony kminek, słodką i ostrą paprykę, łyżkę octu jabłkowego, jajko (można pominąć), sól kłodawską różową. Zmieszać masę na jednolity farsz. Na liście kłaść po łyżeczce farszu i zawijać, zakładając boki, formując małe gołąbki. Na końcu spiąć wykałaczką. Następnie piec na blasze lub smażyć na patelni, polewając olejem, smalcem lub masłem klarowanym dla osiągnięcia chrupkości liści. Podawać ze 1) słodyczą, 2) kwasem i 3) tłuszczem: 1) syropem kukurydzianym, miodem lub melasą buraczaną lub trzcinową, 2) octem z lubczyku, macierzanki lub bluszczyku kurdybanka, 3) olejem zimno tłoczonym lniany i rydzowym.

 

 

 

Anna Rumińska

 

 


Bibliografia:

  1. Grzegorczyk, J. Wereszczaka, S. Stankowski, „Wykorzystanie biomasy rdestowca ostrokończystego (Polygonum cuspidatum Siebold&Zucc.) do celów energetycznych”, [w:] „Folia Pomeranae Universitatis Technologiae Stetinensis” 2012, nr 293(21), s. 35–40.
  2. http://www.luskiewnik.pl/autoimmunologia/new-page-7.htm, dostęp z 13.10.2016.
  3. E. Pirożnikow, „Rdestowiec ostrokończysty (Reynoutria japonica Houtt.) – roślina użytkowana kulinarnie w Puszczy Białowieskiej”, http://www.etnobiologia.com/2012/eb2_27-32%20piroznikow.pdf, dostęp z 13.10.2016.
  4. www.rozanski.li.
  5. B. Tokarska-Guzik, Z. Dajdok, M. Zając i in., „Rośliny obcego pochodzenia w Polsce ze szczególnym uwzględnieniem gatunków inwazyjnych”, Warszawa 2012.
  6. J. Wereszczaka, „Rdest ostrokończysty – odnawialnym źródłem energii”, zob.: http://www.oze.szczecin.pl/files/download/40_Rdest-ostrokonczysty.pdf, dostęp z 13.10.2016.
  7. Zamień nawłocie na malwy przy płocie, Charzykowy 2014.