Królikarnia

wróć


 

Bartosz Nobert: Królikarnia
O przestrzeni w Jaworzynie Śląskiej

           

Jaworzyna Śląska zalicza się do grona dolnośląskich miasteczek przemysłowych, które prawa miejskie otrzymały późno, najczęściej w okresie powojennym. Bielawa, Pieszyce, Żarów czy właśnie Jaworzyna wyraźnie odznaczają się – fizjonomią i specyfiką układu urbanistycznego – na tle okolicznych miast, lokowanych na prawach średniowiecznych. Ich wzrost do rangi miasta jest wynikiem rozwoju gospodarczego wsi, napędzanego przez konkretne domeny gospodarcze. Rozwój takiej miejscowości ma charakter wieloletniego procesu, a nie spontanicznej decyzji administracyjnej. Magnesem ściągającym nowych osadników we wczesnym stadium ich rozwoju jest perspektywa zatrudnienia w działalności innej niż rolnicza. Czynnikami, które pozwalały Jaworzynie na rozwój była konieczność obsługi węzła kolejowego oraz produkcja porcelany i wydobycie glin kaolinowych z pobliskiego wyrobiska.

Młode miasta, w przeciwieństwie do średniowiecznych, nie posiadają typowo miejskiego układu przestrzennego. Nie wyodrębnia się w nich dzielnic centralnych i peryferyjnych. Oś ich zabudowań przebiega zgodnie z typem wsi, na bazie której powstają. Mogą więc być skupione wzdłuż jednej drogi przebiegającej przez całą długość miejscowości lub odzwierciedlać chaotyczny układ wielodrożnicy. Sama zabudowa również zdradza brak odgórnie narzuconego planu. Budynki ulokowane wzdłuż danej ulicy rzadko stanowią jednolitą pierzeję. Różnią się stylem wykonania i wysokością, rzadko stanowią ciąg zabudowań, częściej spotkamy tutaj natomiast kamienice budowane w charakterze punktowca. Inną cechą charakterystyczną tych miast jest wyraźniejszy podział na części zamieszkiwane przez poszczególne klasy społeczne. Wydaje się, że rozwijająca się i podporządkowana jednej – jasno określonej – funkcji miejscowość byłaby idealnym dla wprowadzenia innowacyjnych koncepcji urbanistycznych przełomu XIX i XX wieku. Infrastruktura techniczna, mnogość wolnych przestrzeni, brak tradycji architektonicznych, z którymi modernistyczne rozwiązania wchodziłyby w konflikt. Osiedla odzwierciedlające naturalny cykl osadniczy aż prosiły się o zagospodarowanie, wprowadzenie rozwiązań nadających ostatecznie cech miejskiego charakteru i naprawiających problemy miasteczek przemysłowych. Miejscowość otrzymała prawa miejskie dopiero w 1954 r., nie zmienia to jednak faktu, że już na początku XX w. przypominała przemysłowe miasteczko, wraz ze wszystkimi jego przywarami. Mimo to Jaworzyna Śląska do czasów współczesnych nie doczekała się profesjonalnej koncepcji zagospodarowania przestrzennego. Jaki jest tego efekt? Miejscowość do dzisiaj nie wyzbyła się do końca rustykalnego charakteru.

Radykalnych zmian w przestrzeni miejskiej nie przyniósł także okres PRL. Owszem, w drugiej połowie lat 60. powstała szkoła podstawowa, popularnie nazywana Tysiąclatką (od programu – "Tysiąc szkół na tysiąclecie chrztu Polski"). Trudno jednak uznać to za gruntowną ingerencję w założenia przestrzenne miejscowości. Nie mogę nazwać Jaworzyny miastem socrealistycznym ani socmodernistycznym. W tych latach nie powstały budynki administracji zakładowej, które mogłyby wpisać się w jeden z tych prądów. Pojawiły się blokowiska, były to jednak bardzo skromne realizacje i nie odznaczały się wyraźnie w panoramie miasta. Trudno mówić o powstaniu jakiegoś osiedla. Budynki modernistyczne mają więc charakter plomb wypełniających wcześniej puste przestrzenie. Nie rozwinięto też w znaczący sposób miejskiej infrastruktury. Wszelkie zmiany w wizerunku miasta i nowe inwestycje budowlane z tego okresu wypadają więc skromnie, nawet jeśli za punkt odniesienia weźmiemy pobliski Żarów, którego zabudowa przeszła w tym okresie gruntowną przemianę. W efekcie Jaworzyna Śląska nie przypomina miasta przemysłowego we współczesnym znaczeniu. Na próżno można by szukać rozwiązań infrastrukturalnych, tak typowych dla tego typu miast. Sprawia to wrażenie, jakby nic nie zostało narzucone odgórnie.

Jaworzyński cykl rozwojowy przypomina rozbudowę wsi. Każde działanie miało swój oddolny początek: domy mieszkalne nie nawiązują do siebie architektonicznie ani nie stykają się ze sobą ścianami, a odległość między zabudowaniami oddaje wiejski styl zabudowy. Jedyną różnicą jest fakt, że nie są to domy jednorodzinne, ale kilkukondygnacyjne kamienice czynszowe. Podobnie wyglądał proces kształtowania przestrzeni wspólnych. Brak tutaj parku miejskiego, tereny wokół kluczowych miejsc w mieście (dworzec, urząd miejski) nie są otoczone elementami zielonymi. Nikt nie zadbał o powstanie klombów kwiatowych ani drzew. Zamiast tego obrzeża Jaworzyny pełne są ogródków działkowych. Znaleźć je można za parowozownią i za cmentarzem. Niewielkie ogródki, sprawiające wrażenie powstałych na dziko, bez pozwolenia zobaczyć można nawet na tyłach kamienic. Sposób ich zagospodarowania również przywodzi na myśl ogrody wiejskie.

Nie będę oceniał obecnego stanu rzeczy. Spróbuję natomiast pokrótce wyliczyć kilka elementów krajobrazu miejskiego, które kształtują jego charakter. Jaworzyna Śląska nie posiada szczególnych walorów architektonicznych. Nie da się jednak odmówić jej specyficznego uroku. Elementy typowo miejskie sąsiadują tutaj z rustykalnymi naleciałościami. Zabytki techniki i przemysłu kontrastują z rolniczymi przyzwyczajeniami.

 

Dominanty

Chociaż w Jaworzynie Śląskiej znajdują się dwa kościoły, to nie one górują nad pejzażem miasta. Najbardziej rzucającymi się w oczy elementami krajobrazu są elementy infrastruktury kolejowej. Rolę wieży zegarowej gra tutaj olbrzymi zbiornik na wodę. Skromny styl elewacji kościółków wynagradza neogotycka willa fabrykanta, właściciela fabryki porcelany – dzisiaj znajduje się tam komisariat kolejowy. Ważnym punktem w topografii miasta jest też wspomniana fabryka porcelany: ZPS Karolina.

Oba elementy – kolej i przemysł, stanowią oś dwóch ośrodków, wokół, których skupiało się życie miasta. Tereny im towarzyszące zaczęły pełnić także rolę miejsc rekreacji, rozrywki i ośrodków kulturalnych. Ze Żwirowni, jak potocznie nazywa się zbiornik wodny utworzony w misie dawnego wyrobiska glin kaolinowych – surowca do produkcji porcelany – był wykorzystywany jako dzikie kąpielisko i łowisko ryb. Miejsce bardzo niebezpieczne, które pochłonęło kilkadziesiąt ofiar śmiertelnych. W czasach PRL na zarządzie kolei i fabryce spoczęła również rola organizatora życia kulturalnego.

 

Historycyzm

Moda z drugiej połowy XIX w. na budynki nawiązujące do wielkich stylów historycznych. Pod względem stylu architektonicznego Jaworzyna Śląska nie różni się od innych miast, gdzie większość zabudowań pochodzi z tego właśnie okresu. Dominującym wyznacznikiem stylu jest neogotyk. W tym duchu została utrzymana zabytkowa willa fabrykanta (dzisiejszy komisariat kolejowy) oraz kościół.

Przywiązanie do "wielkiej historii" było istotnym elementem pruskiej ideologii narodowej. Już w momencie założenia osady próbowano budować tożsamość, odwołując się do wątków z przeszłości. Pierwszą nazwę Jaworzyny było Koenigzselt – Namiot Króla. Było to odwołanie do wydarzeń z czasów wojny siedmioletniej, kiedy to Fryderyk II Wielki stacjonował na tych terenach. Starano się przedstawiać wydarzenia z tego okresu jako czas kanoniczny dla tych terenów. Innym świadectwem działań propagandowych było postawienie obelisku ku czci Fryderyka II w pobliskim Starym Jaworowie.

Podejście do historii na tym terenie radykalnie zmieniło się w 1945 r. Zaczął się czas kryzysu idei historycznych na ziemiach Śląska. Chociaż propaganda socjalistyczna przedstawiała te ziemia jako kulturową spuściznę Piastów Śląskich. Dawało się jednak odczuć pewien lęk przed powrotem Niemców. Lęk następnie przerodził się w obojętność, a ta doprowadziła do zaniedbań i szabrowania okolicznych cmentarzy ewangelickich i pobliskich pałaców. Obelisk ze Starego Jaworowa przeniesiono na cmentarz czerwonoarmistów w Świdnicy. Dziś jedyną pamiątką po pruskiej myśli historycznej są już budynki nawiązujące do stylów historycznych.

 

Echa tradycji

Pierwsze skojarzenia z Jaworzyną – kolej i Karolina. Dawniej, mieszkańcy miasta zatrudniani byli głównie przy obsłudze węzła kolejowego i pełnym cyklu produkcji porcelany (od wydobycia gliny po końcowe etapy produkcji). Dziś ekonomiczne znaczenie tych dwóch gałęzi gospodarki jest marginalne. Obecnie część mieszkańców miasta znalazła pracę w podstrefie Wałbrzyskiej SSE, pozostali zdają się traktować swoje miasto jak sypialnię, co dzień dojeżdżając do pracy w innych miastach. Jednak pozycja obu wcześniej wymienionych, pierwotnych dla miasta, miejsc zatrudnienia jest na tyle ugruntowana, że stanowi trzon kulturowy Jaworzyny. Czy jednak potencjał z tego płynący jest wykorzystywany w wystarczającym stopniu? I czy są one ważne dla samych mieszkańców? A może to jedynie magnes na turystów?

Fabryka nie jest skansenem, to nadal czynny zakład. Mieszkaniec Jaworzyny mija ją najpewniej kilka razy dziennie, jednak bramy obiektu pozostają dla niego zamknięte. Podobno działa tutaj izba regionalna, jednak dostać się do niej, jak wynika z relacji naszych rozmówców, niełatwo. Należy umawiać się z kilkutygodniowym wyprzedzeniem, a zainteresowane są głównie wycieczki sentymentalne z Niemiec. Działa sklep firmowy, ale nie ma co ukrywać – to nie jest produkt ludowy; trudno czuć się z nim związanym bez wniknięcia w historię i metody ręcznej produkcji. Na Żwirownię dzisiaj też już mało kto chodzi. Teraz dojazd do Świebodzic, Strzegomia czy Wrocławia nie jest już problemem.

Więcej dzieje się wokół kolei. Głównym inicjatorem działań jest miejscowe Muzeum Przemysłu i Kolejnictwa na Śląsku. Przestrzeń otwarta i sprawnie zainicjowana zajmuje zabytkową parowozownię i tereny ją otaczające. Tutaj można fizycznie dotknąć tego, co stanowi dziedzictwo miasta, zadąć w gwizdek i przejechać się drezyną.

 

Królikarnie i gołębniki

Wystarczy minąć kamienicę przy głównej ulicy, by miejski charakter miejscowości został podważony. Ogródki warzywne, gołębniki i królikarnie to stały element krajobrazu miasta. Ludność, która napłynęła tutaj po 1945 r., wywodziła się głównie z terenów wiejskich, a sama przeprowadzka do miasta nie wystarczy, by wyplenić wiejskie przyzwyczajenia. Stąd rozstanie się z inwentarzem było trudne. Historie o zwierzętach gospodarskich, które mieszkały z osadnikami w centrach dolnośląskich miast, można usłyszeć w kontekście wielu miejscowości regionu. O ile jednak zazwyczaj przeszły one jednak w sferę anegdot albo przynajmniej zwyczaj hodowli został przeniesiony na podmiejskie ogródki, to w przypadku Jaworzyny jest on nadal żywy.

Można się zżymać na ten rustykalizm, a aspiracje kulturowe mamy przecież coraz wyższe. Łatwo jest jednak osądzać bez próby zrozumienia takiego stanu rzeczy. Większość kamienicznych królikarzy to osoby starsze. Pierwsze pokolenie polskich Dolnoślązaków przybyło tutaj z obszarów typowo rolniczych, cechujących się dużą ilością małopowierzchniowych gospodarstw. Mogli więc poczuć się w nowych okolicznościach zagubieni. Doświadczyli swego rodzaju awansu cywilizacyjnego, trudno jednak oczekiwać, by od razu przejęli mieszczańską obyczajowość i styl życia.

Współcześni hodowcy to w dużej mierze ludzie, którzy do Jaworzyny przeprowadzili się po upadku PGR-ów. Ponownie zaszła konieczność samookreślenia się w nowej sytuacji. Kontynuacja czynności gospodarskich mogła mieć dla nich wartość terapeutyczną.

Jakkolwiek rustykalne przyzwyczajenia nie byłyby marginalizowane i usuwane z pola widzenia – to mówią bardzo wiele o tożsamości współczesnych mieszkańców. Jest w nich zakodowana informacja o ich przeszłości, nostalgia za życiem na wsi i uczucie trudności związanych z odnalezieniem się w nowych okolicznościach.

 

 

 

Bartosz Norbert