Nowa Ruda

wróć


 

Magdalena Gazur

Pamiętam, że na kopalnianym basenie (Pole Słupiec) leciała z kranu kawa zbożowa, mleko i herbata.

Pamiętam, w holu biurowca kopalni KWK Nowa Ruda-Słupiec był napis: Ten uchodzi za pechowca, kto nie słucha behapowca.

Pamiętam, jak było głośno w latach osiemdziesiątych pod naszymi oknami w Barbórkę; o 6 nad ranem grywała orkiestra górnicza.

 

Karol Maliszewski

Pamiętam, że się murek koło poczty zawalił podczas pochodu pierwszomajowego, ale nie było ofiar.

Pamiętam, jak motocyklista wjechał przez główną szybę do sklepu na ulicy Piastów i nie wiem, czy przeżył.

Pamiętam, jak zbijaliśmy tratwy z desek. Pływało się w okolicach mostu przy Placu Grunwaldzkim obok „Robola”.

 

 

Rafał Różewicz

Pamiętam, że na trasie rowerowej Ścinawka – Nowa Ruda byłem tak zmęczony, że postanowiłem upaść na jezdnię, by mieszkańcy dali mi coś do zjedzenia. I pamiętam, jak starsi ludzie zaprosili mnie na placki.

Pamiętam to: naprzeciw mojego bloku, w willi, był burdel. I widziałem dziwki, które wychodziły z aut w towarzystwie facetów. Teraz po burdelu ostał się dziedziniec, na którym żerują wygłodniałe sarny.

Pamiętam swój jedyny koncert hiphopowy. W Royalu, w Rudzie. Wskoczyłem na scenę, czyli stół bilardowy i podczas grania piosenki zapomniałem własnego tekstu. Teraz tylko piszę, żeby nie zapomnieć.

 

 

 

Z sondy ulicznej / wspomnienia anonimowe

Pamiętam, że obok dawnego kina w dzielnicy Drogosław był plac zabaw, gdzie bawiły się moje dzieci. Obok amfiteatru były karuzela i huśtawki.

Pamiętam że pod filarami (ul. Nadrzeczna 3) obok mojego wujka mieszkała Żydówka i wołała mnie, żeby kupić chleb. Nie mowila po polsku, więc pokazywała na migi i dawała pieniądze.

Pamiętam, że w miejscu, w którym teraz pracuję, dawniej był sklep z zabawkami. Moja mama kupiła mi w nim na urodziny jedną z dwóch lalek, którymi bawiłam się w dzieciństwie.

Pamiętam, jak 7 lipca 1997 roku Włodzica zalała Drogosław, miałem wtedy 10 lat. Byłem wściekły, tego dnia mieliśmy jechać całą rodziną na wakacje - mój ojciec zdecydował, że zostaniemy w Nowej Rudzie.

Pamiętam, jak w wieku 16 lat, w 1972 roku, pracowałem na Rynku. Robiłem stoły pod piaskowiec, z którego górale budowali kwietniki.

Pamiętam, jak przeprowadziłam się do Nowej Rudy w styczniu 1987 roku, zima była bardzo mroźna, śnieg sięgał kolan. Na klatce schodowej przepaliła się żarówka, wnosiliśmy z mężem nasze rzeczy na trzecie piętro po ciemku.

Pamiętam, jak dowiedziałam się, że przyjęto mnie na wymarzony kierunek studiów w Szczecinie. Cieszyłam się, że w końcu wyjadę z Nowej Rudy, nie spodziewałam się, że z taką przyjemnością będę tutaj wracać.

Pamiętam swój pierwszy dzień pracy w Nowarze – Zakładzie Przemysłu Jedwabniczego. Zaspałam i nie zdążyłam zabrać niczego do jedzenia. Swoimi kanapkami podzieliła się ze mną Maria – do dzisiaj jesteśmy najlepszymi przyjaciółkami.

Pamiętam, jak rok temu w Dzień Dziecka tata poprosił mnie, żebym pomogła zrobić mu zakupy. Jednak zamiast do sklepu, pojechaliśmy do Słupca na pokaz wspinaczki. Nie mogłam wymarzyć sobie lepszego prezentu.

Pamiętam, jak dowiedziałem się, że znowu zostanę ojcem. Żona zadzwoniła do mnie, kiedy stałem w kolejce do kasy, w aptece na Rynku.

Pamiętam o Zasadniczej Szkole Górniczej Kopalni Węgla Kamiennego, i o mojej klasie. Po ukończeniu szkoły zatrudnili nas wszystkich w kopalni i wszyscy pracowaliśmy tam, aż do jej zamknięcia.

Pamiętam, że zanim na stałe zamieszkałam w Nowej Rudzie, przyjeżdżałam tutaj do babci na wakacje. Robiła tak pyszne naleśniki, że musiała mi je smażyć prawie codziennie.

Pamiętam, że kiedy podczas Festiwalu Studentów Szkół Artystycznych na stację wjechała słynna, biała lokomotywa – ja leżałam w łóżku z czterdziestostopniową gorączką.

Pamiętam, jak poznałam swojego męża: oboje czekaliśmy na dworcu na autobus, który miał czterdziestominutowe opóźnienie. Czterdzieści minut wystarczyło, żebym zakochała się w Łukaszu bez pamięci.

Pamiętam, że Rynek wcześniej pokryty był brukiem. Chodzenie po nim w szpilkach było nie lada wyzwaniem.

Pamiętam, jak dziadek opowiadał mi o katastrofie w kopalni Ruben. Zginęło wtedy prawie dwieście osób. Jedną z ofiar był nasz sąsiad, który osierocił czwórkę dzieci.

Pamiętam, że odkąd mam własny samochód, zawsze kiedy przyjeżdżam do centrum, zostawiam go na tym samym parkingu przy ulicy Bohaterów Getta.

Pamiętam, że w Nowej Rudzie w 1997 roku była powódź i zalało miasto z każdej strony.

Pamiętam, że kiedyś były tu robione dobre imprezy, na które chodziło sporo osób. Teraz już jest gorzej, bo ciągle ktoś się bije i ludzie boją się przychodzić.

Pamiętam, jak dostałam tu pierwszą pracę. Byłam taka przejęta pierwszego dnia, że nie mogłam spać.

Pamiętam, że w Nowej Rudzie nie było tylu pijaków, co teraz. Kiedy pozamykali kopalnie, ludzie zaczęli pić.

Pamiętam, że tu się urodziłam, poznałam chłopaka i założyłam rodzinę. Na pewno stąd nie wyjadę, to piękne miejsce. Chociaż o pracę trudno.

Pamiętam, że kiedyś ludzie byli bardziej przyjaźni, życzliwi. Teraz czasami nawet nie odpowiedzą „dzień dobry” na ulicy. A kiedyś sąsiedzi potrafili godzinami przesiadywać na podwórkach i plotkować.

Pamiętam pierwszy muzyczny festiwal w Nowej Rudzie. Przyszło wtedy mnóstwo ludzi, a ja akurat byłam w klasie maturalnej. Ale się wtedy działo! Bawiliśmy się do rana.

Pamiętam, że skończyłam tu szkołę podstawową, a później sama w niej uczyłam języka polskiego. Wróciłam tu po studiach, bo kocham to miasteczko.

Pamiętam, że w Białej Lokomotywie jest taki czarodziej, który potrafi zrobić najpyszniejszą kawę z dodatkami, o jakich się nie śniło!

Pamiętam, jak w ogólniaku biłem się z kolegą o dziewczynę. Ona i tak później wybrała kogoś innego.

Pamiętam, jak przyjechałam do Nowej Rudy po studiach, bo spodobało mi się to miasto. Nadal mi się podoba, a jestem już na emeryturze.

Pamiętam, że były dwie kopalnie w dzielnicy Słupiec, i kopalnia Nowa Ruda. Dużo ludzi tam pracowało. Mieliśmy też technikum górnicze.

Pamiętam kartoniarnię, która zatrudniała dużo ludzi. Babcia mi o tym opowiadała, bo ja nie pamiętam tego. Ale nasi sąsiedzi tam pracowali też.

Pamiętam, że kiedyś była tu wytwórnia SPLOT. To były zakłady dziewiarskie, mnóstwo kobiet w nich pracowało i ich wyroby były sławne w okolicy.

Pamiętam dwa szpitale – Miejski i Bracki. Bracki był bardzo duży, miał wszystkie oddziały oprócz neurologii.

Pamiętam, że jedyna ciekawa impreza to Dni Nowej Rudy. Teraz dzieje się dużo mniej niż kiedyś. Ale młodzi ludzie też nie chcą chodzić na imprezy.

Pamiętam, że jak się mieszka w Nowej Rudzie, to rzadko się stąd gdzieś jedzie – nie wyjeżdżamy na imprezy, koncerty. Mieszkańcy nie są najbogatsi.

Pamiętam, że kiedyś było mnóstwo zakładów pracy; teraz już ich nie ma. Trudniej o pracę, więcej ludzi jest bezrobotnych i są biedni.

Pamiętam, że kiedyś można było tu zostać pobitym – teraz ponoć to się nie zmieniło.

Pamiętam, że w Nowej Rudzie nie było kiedyś tak ładnie. Mnóstwo miejsc zostało odrestaurowanych, jest dużo lepiej i czyściej.

Pamiętam, że kiedyś było tu dużo czyściej, dzisiaj mieszkańcy nie dbają o miasto.

Pamiętam, że zawsze dobrze żyło się tu rodzinom, ponieważ jest spokojnie i cicho. Do dzisiaj się to nie zmieniło.

Pamiętam, jak do Nowej Rudy dojeżdżała kolej do kopalni – słychać było gwizd pociągów.

Pamiętam, że kiedyś był tu „ruch jak w Rzymie”, wszędzie pełno ludzi, kolejki. A teraz jest pusto i cicho.

Pamiętam, że na imprezy przychodziło znacznie więcej ludzi.

Pamiętam, że są tu organizowane są Dni Folkloru i Dni Japonii; w MOK-u też dużo się dzieje.

Pamiętam, że były tu miejsca pracy. I pamiętam, jak z tego powodu przyjeżdżało dużo ludzi.

Pamiętam, że w Nowej Rudzie kiedyś były prawdziwe pociągi. Teraz jeżdżą tylko szynobusy.

Pamiętam, że dopóki działały zakłady pracy, to było dużo lepiej.

Pamiętam, że ukończyłem tu technikum górnicze.

Pamiętam, jak w 1997 roku powódź zalała sklepy w Rynku; woda stała do połowy witryn. Gdy zeszła woda, to robili wyprzedaż – można było kupić ubrania, buty i biżuterię za złotówkę.

Pamiętam jak podczas powodzi w 1997 roku nie było drogi wyjazdowej z miasta – wszystko zalało.

Pamiętam powódź w Nowej Rudzie. Moja córeczka akurat zmarła w szpitalu w Kłodzku, gdy się zaczęło. Zadzwonił lekarz, żeby zabrać zwłoki, bo nie mają prądu w szpitalu i nie działa chłodnia. Poszedłem do zakładu pogrzebowego, ale nie chcieli się podjąć transportu ciała, bo drogi były nieprzejezdne. Nam zależało na porządnym pogrzebie, dlatego zdecydowałem, że z kolegą spróbujemy pojechać sami po ciało. Udało nam się i mogliśmy zorganizować porządny pogrzeb.

 


Jeżeli chcesz utrwalić  wspomnienia dotyczące Nowej Rudy albo innego dolnośląskiego miejsca, przejdź do FORMULARZA ZGŁOSZENIOWEGO. Zajmie Ci to trzy minuty. 

 

 

Przeczytaj cały pamiętnik: