Rozmowa z Jackiem Szymańskim

wróć


O historii wrocławskich DKF-ów
Z Jackiem Szymańskim rozmawia Lech Moliński

 

Jaki był pierwszy Dyskusyjny Klub Filmowy we Wrocławiu? Które z DKF-ów działających w stolicy Dolnego Śląska wywierały największy wpływ na miasto? Co dziś pozostało po latach świetności i jaka przyszłość czeka Dyskusyjne Kluby Filmowe? 

 

Lech Moliński: Pierwszym dyskusyjnym klubem filmowym w stolicy Dolnego Śląska był DKF Wrocław. Jak można przeczytać chociażby w Pańskim artykule o historii wrocławskich klubów filmowych, zamieszczonym w publikacji "Czy Wrocław będzie miastem filmowym?", właśnie tam miało swój początek wiele DKF-ów, funkcjonujących w późniejszym okresie w mieście i wokół osoby Czesława Stasiewicza. Które z blisko trzydziestu działających na przestrzeni lat DKF-ów powinny w pierwszej kolejności zostać uwiecznione/zapamiętane?

Jacek Szymański: Bez wątpienia ten pierwszy – Wrocław, który z czasem właściwie się rozczłonkował. Jeden z jego założycieli, Andrzej Solecki, zaczął realizować działania na Politechnice Wrocławskiej. DKF Politechnika funkcjonuje do dzisiaj. Obecnie trudno dojść, jak dokładnie wyglądały powiązania obu klubów. Niemniej, rozmawiając o wrocławskich DKF-ach, nie sposób pominąć wspomnianego Stasiewicza, który pozostanie na zawsze ojcem założycielem. DKF Wrocław przetrwał jego śmierć, potem prowadziła go Urszula Pochaba w ramach OKiS-u (Ośrodka Kultury i Sztuki we Wrocławiu – przyp. L.M.), też zresztą już nieżyjąca od paru lat. Za jej czasów Klub nie prowadził regularnej, tygodniowej działalności, tylko od czasu do czasu organizował przeglądy, wydarzenia specjalne. Przez cały okres funkcjonowania był to jeden z ważniejszych merytorycznie DKF-ów w mieście, najświetniejsze lata przypadły na bytność w obecnym Teatrze Lalek.

Jakie inne kluby i osoby powinniśmy upamiętnić?

Nie możemy pominąć wielkiej legendy wrocławskiego krajobrazu kulturalnego, nieżyjącego już Ryszarda Uklańskiego, który prowadził DKF Budowlani. Działał w ruchu DKF-ów, prowadził kluby filmowe, tworzył na polu sztuk plastycznych. DKF Budowlani działał w latach 1973-1989. Uklański miał wiele kontaktów w środowisku i u niego odbywało się mnóstwo spotkań, były organizowane premiery polskich filmów. Potrafił też pozyskiwać tytuły z różnych źródeł, np. z ambasad, dzięki czemu pokazywał rzeczy, których nie dało się zobaczyć nigdzie indziej. Warto dodać, że to były czasy, kiedy nie funkcjonowały tak silne obostrzenia licencyjne jak dziś. Jeśli zdobyło się kopię, można było pokazywać dany film. Należy na pewno podkreślić znaczenie DKF-u Politechnika, choćby dlatego, że jest jednym z nielicznych, działających do teraz. Nie wolno zapomnieć też o DKF-ie Studio Ryszarda Mergiesa. To był chyba jedyny klub we Wrocławiu, który miał osobowość prawną i to DKF prowadził kino. Studio miało dwie sale i mieściło się na Popowicach. DKF realizował też klubową działalność, najpierw w Klubie Dziennikarza, a następnie w kinie Atom. Te działania w Atomie prowadziłem również ja – od 1993 realizowaliśmy dwuletni kurs historii filmu z okazji zbliżającego się stulecia kina. Te działania w Atomie prowadziłem w zasadzie do samego końca istnienia Studia – do 2001 roku.

Przez kilka lat istniał DKF Dytyramb w kinie Światowid na Sępolnie. Zresztą to tylko jeden z przykładów działań filmowych poza ścisłym centrum. Dziś mapa kinowa Wrocławia jest bardzo scentralizowana. Gdzie zakładano DKF-y?

Dawniej wyglądało to zupełnie inaczej. We Wrocławiu działało około 40 kin. Miasto było nimi usiane, dlatego dyskusyjne kluby filmowe mogły powstawać także poza ścisłym centrum. W zasadzie wszystkie DKF-y, poza tym jednym z ważniejszych i po dziś czynnym Międzyszkolnym DKF-em w Młodzieżowym Domu Kultury na ul. Kołłątaja, mieściły się w salach kinowych. Oprócz Dytyrambu, na przykład Budowlani w kinie Mozaika. Oczywiście działały też kluby uczelniane, szkolne czy wojskowe, ale te mające największy wpływ na widza lokowało się przy kinach na terenie całego miasta.

Mój ulubiony to chyba DKF przy Zakładzie Aparatów Spawalniczych Aspa przy ulicy Długosza, działający przez rok i – jak można się domyślać – zlokalizowany w kinie Wodomierz. Innym takim meteorytem był DKF Labirynt przy Lotniczych Zakładach Naukowych przy ulicy Kiełczowskiej.

Ten drugi był DKF-em szkolnym. Działało sporo takich, ale ich funkcjonowanie polegało na projekcjach dla uczniów, cechowała je hermetyczność. Działały też kluby filmowe przy Technikum Melioracji Wodnych, Technikum Gastronomicznym, Technikum Energetycznym, a także przy MDK-ach. Moim początkiem był DKF w Młodzieżowym Domu Kultury Śródmieście przy ulicy Dubois – kiedy zacząłem pracować w MDK-u to był DKF 300, bo twórcy założyli sobie, że będzie skierowany do 300 widzów. Zacząłem tam pracować w roku 1983. Stwierdziłem, że nie ma sensu dalsze prowadzenie lokalnego klubu o amatorskim charakterze i od razu zacząłem się rozglądać za kinami, w których można by prowadzić działalność. Najbliżej znajdowało się kino Pionier na ulicy Jedności Narodowej – tam zaczęliśmy funkcjonować. Losy tego DKF-u to cała geograficzna trasa, jaką przebyliśmy na przestrzeni lat. Po półtora roku naszej działalności w zimie kino Pionier... zamarzło. Tam był taki klasyczny układ amfiteatralny i część sali znajdowała się pod ziemią. Pionier ma swoją historię z klęskami naturalnymi, bo w późniejszym okresie został zalany w czasie powodzi. Natomiast my, żeby nie przerywać programu, po wystąpieniu tych problemów, przenieśliśmy projekcje do kina Lalka na ulicę Prusa. Tam zadomowiliśmy się na jakieś 3 lata, ale potem tamtejsza sala okazała się... za mała. 300 miejsc, które mieliśmy do dyspozycji, nie wystarczyło, by pomieścić wszystkich chętnych. Takie to były czasy!

Jak rozwiązał się ten problem?

Przenieśliśmy się do kina Przodownik, czyli późniejszego kina Lwów, przy ulicy Hallera. Kino mogło pomieścić ponad 600 osób. Przez kilka sezonów mieliśmy stałych członków w takiej ilości, że zapełnialiśmy całą salę! Pod koniec lat 80. zacząłem też dodatkowo pracować w MDK-u na Krzykach i kiedy organizacja takich pokazów zrobiła się bardziej kosztowna, oba domy kultury współfinansowały działalność Klubu.

 

 

Z Przodownika też musieliście się przenieść...

Tak, kino Lwów poszło do dużego remontu, trwającego sporo ponad rok, a my nie mogliśmy wstrzymywać działalności i tak trafiliśmy do kina Polonia na ulicy Żeromskiego, które w tym czasie rozkręcało – za sprawą Anny Turzańskiej – działalność jako kino studyjne. I do rozpoczęcia z Ryszardem Mergiesem dwuletniego kursu historii kina działałem w Polonii, później nie dało się połączyć, choć przez rok próbowałem, dwóch różnych DKF-ów. Chwilę potem DKF 300 został rozwiązany – oficjalnie jego historia zakończyła się w 1999 roku.

Skoro zahaczyliśmy o osobistą historię... W jakich okolicznościach rozpoczęła się wielka miłość między Panem a Dyskusyjnymi Klubami Filmowymi?

We Wrocławiu DKF 300 był moim pierwszym, wcześniej zdarzało mi się współpracować z Budowlanymi. Ale wszystko zaczęło się w Poznaniu w czasach studenckich, gdzie objąłem DKF Fantom w kinie studenckim, który w trakcie nauki i chwilę po magisterium prowadziłem przez kilka lat. Następnie wyjechałem do Warszawy. Tam luźno współpracowałem z legendarnym DKF-em Kwant. Później zająłem się wyuczonym zawodem – jestem psychologiem i próbowałem sił w psychologii sądowej, więziennej. Zresztą, w więzieniu starałem się robić resocjalizacyjne pokazy filmowe. Po przenosinach do Wrocławia, jak tylko rozpocząłem pracę w MDK-u, nie miałem już żadnej przerwy w działalności w ruchu Dyskusyjnych Klubów Filmowych. Kiedy na początku wieku upadło kino Studio, związałem się z Odrą-Film i właśnie tam powstał kolejny DKF, zresztą istniejący do dzisiaj. Zaczęliśmy od projekcji filmów archiwalnych pod szyldem Kino Minionej Epoki i tak właśnie nazywa się klub, zarejestrowany w Polskiej Federacji Dyskusyjnych Klubów Filmowych. W tej chwili ja już go nie prowadzę, moje obowiązki przejęła niedawno Klaudia Małota, która proponuje już inny repertuar, bardziej współczesny.

Czy Pan szuka jeszcze działań związanych z DKF-em?

Od czterech lat prowadzę Filmowy Klub Seniorów – regularne spotkania, bliskie formule DKF-ów. Zrezygnowałem z prowadzenia Dyskusyjnego Klubu Filmowego, ponieważ zawsze byłem przywiązany do klasyki filmowej, a w tej chwili jest duży problem z uzyskaniem licencji na pokazy starszych tytułów. Współczesne kino mniej mnie interesuje, co powoduje, że brak mi pełnego rozeznania. Przyznaję, że wyżywam się w FKS-ie, mamy stałą grupę, która często przekracza 100 osób. Nie ma tam formalnych dyskusji, stawiamy na rozmowy bardziej kuluarowe.

Jakie były lata świetności DKF-ów w Polsce?

Zdecydowanie: lata 60. i 70. Wtedy było najlepiej, zarówno jakościowo, jak i ilościowo – działało ponad 500 DKF-ów, przy ponad 100 funkcjonujących dzisiaj. Natomiast rejon dolnośląski działał przez długi czas tak prężnie, że przysługiwały nam 2 miejsca, zamiast zwyczajowego jednego, w Radzie Polskiej Federacji Dyskusyjnych Klubów Filmowych. Taki stan utrzymywał się przez kilka kadencji.

Czy wrocławskie DKF-y tworzyły jakąś sieć, wspólnotę czy byliście raczej zatomizowani?

Chyba raczej ta druga opcja. Znaliśmy się wszyscy, zarówno we Wrocławiu, jak i na Dolnym Śląsku, widywaliśmy się na zjazdach Federacji. Z ludźmi z regionu nie mieliśmy bliższej współpracy, czasem zdarzały się jakieś gościnne występy, ale zdecydowanie incydentalne. We Wrocławiu nasza współpraca polegała głównie na tym, że umawialiśmy się, by nie realizować swoich programów w te same dni. Dobór filmów był już autorski, samodzielny, nosił znamiona pewnej rywalizacji i tak musiało być. Wszyscy prowadzący chcieli mieć coś swojego, bardzo autonomicznego. Choć ta konkurencyjność nie była złośliwa, zdarzały się wizyty gościnne, a na pewno byliśmy ciekawi tego, co przygotowali koledzy z innych Klubów.

 

 

Jakie filmy tworzyły repertuar DKF-ów w poprzednim systemie?

W latach 60. i 70. funkcjonowała specjalna pula filmów, przeznaczonych do dystrybucji w DKF-ach. Były to pozycje droższe, dlatego zakup 1-2 kopii do węższej dystrybucji pozwalał na pokazy w Polsce, a poza tym cechowała je odwaga, bywały na bakier z oficjalną myślą władz. Do tej puli zaliczały się filmy Godarda, kino japońskie i wiele innych dzieł kinematografii.

Czy cenzura przyglądała się jakiegoś szczególnie Waszej działalności?

Dyskusyjne Kluby Filmowe traktowano jako wentyl bezpieczeństwa. Władze wiedziały jakie filmy są pokazywane, ale nikt się tego specjalnie nie czepiał. Działano w myśl zasady: niech sobie pogadają, rewolucji z tego nie zrobią. Bo trzeba pamiętać, że to było wąskie rozpowszechnianie.

Kto był widzem DKF-ów? Czy ci ludzie wędrowali za Pańskim DKF-em po całym mieście czy jednak w każdym kinie dominowała publiczność lokalna?

Przeważała stała publiczność dekaefowska. Wielu z nich to byli studenci, którzy wypadali z widowni po zakończeniu tego etapu w życiu, ale nie było tak, że jak przenosiliśmy DKF w inne miejsce, to automatycznie zmieniała się publika. Można jedynie mówić o tym, że część stałych widzów danych kin dołączała do widowni DKF-u. Zaskoczyło nas to, że nawet na Popowice do kina Studio przyjeżdżali ludzie z różnych części miasta. Mergies zresztą narzekał, że nigdy nie udało mu się stworzyć miejsca dla ludzi mieszkających w okolicy.

Dziś wśród kilku działających klasycznych DKF-ów są dwa o bardzo długiej historii: Politechnika, zarejestrowana oficjalnie w 1967 roku, i Międzyszkolny Dyskusyjny Klub Filmowy, założony w latach 1969-1970, przez wiele lat prowadzony przez jeszcze jedną legendę animacji kultury filmowej w naszym mieście – Danutę Zajączkowską. Zresztą, zainicjowane przez Pana Kino Minionej Epoki również ma już kilkunastoletnią historię. Jaka jest ich rola dzisiaj, gdy formuła prelekcja – pokaz – dyskusja, prezentacja tytułów, których nie można obejrzeć, specjalna pula, pokazy dla młodych, straciły mocno na wyrazistości, jak i na wyjątkowości? Obecnie nie ma potrzeby rejestrować się w PFDKF, aby realizować podobne działania.

Faktycznie, sporo się zmieniło. Jest to jeden z powodów mojego wycofania się. DKF-y nie pokazują już tego, co jest niedostępne. Dzisiaj wszystko jest dostępne, ale większości nie można legalnie pokazywać, bo ciągnie to za sobą kolosalne koszty. Ten repertuar coraz trudniej tworzyć. Obserwując współczesne działania klubów filmowych, dostrzegam, że weszły one w prezentacje nowych filmów, w pokazy przedpremierowe. Czasem wręcz DKF-y mieszczące się przy kinie grają na dodatkowych pokazach tytuły repertuarowe. Nie widzę problemu, kiedy tak się dzieje w mniejszych miastach, gdzie kino nie wprowadza ambitniejszych filmów. Żeby się utrzymać, koncentruje się na repertuarze komercyjnym. Pokaz w DKF-ie jest jedyną szansą na obejrzenie takiego tytułu. Ale kiedy tak podchodzi się do idei klubów w dużych miastach, to już nie jest dla mnie zrozumiałe.

W roku 2012 w Tajnych Kompletach organizowałem spotkanie dotyczące współczesnej funkcji DKF-ów. Obok Wojciecha Wodo z DKF-u Politechnika i Jarosława Skóry z Międzyszkolnego Dyskusyjnego Klubu Filmowego przy ulicy Kołłątaja, był Pan jednym z uczestników tej dyskusji. Zapamiętałem, że wówczas był Pan optymistyczny co do przyszłości DKF-ów. Dziś nie mam już takiego wrażenia...

Trzeba pamiętać, że wtedy we Wrocławiu dopiero rozpoczynały działalność Dolnośląskie Centrum Filmowe oraz kino Nowe Horyzonty. Istniała wówczas potrzeba grania ambitniejszego repertuaru. Później za sprawą tych dwóch miejsc sytuacja na rynku radykalnie się zmieniła. Trzeba dodać, że to akurat był moment, kiedy dystrybutorzy wprowadzali do kin sporo filmów archiwalnych, więc była możliwość wyświetlania klasyki. Dziś w dużych miastach, gdzie są silne ośrodki studyjne, DKF-y przestają mieć rację bytu.

 

 

Trochę futurologii na koniec... DKF-y będą istniały w Polsce za 10 lat?

(chwila ciszy) Zastanawiam się w jakiej formie. Widzę, że niestety Polska Federacja Dyskusyjnych Klubów Filmowych od lat znajduje się w amoku, nie ma zmiany pokoleniowej. Będzie ciężko. Dziś na pewno nie jestem takim optymistą, jakim byłem parę lat temu.

 

 

 

Rozmawiał Lech Moliński

 

 

Jacek Szymański – ukończył psychologię na Uniwersytecie im. A. Mickiewicza w Poznaniu w roku 1972 oraz podyplomowe Studium Wiedzy o Filmie na Uniwersytecie Łódzkim w roku 1984. Od roku 1969 związany z ruchem Dyskusyjnych Klubów Filmowych. Członek rady Polskiej Federacji DKF w latach 1971-1973 oraz 1984-1994, w tym członek prezydium w latach 1988-1994. Od 1983 roku prowadzi działalność filmową na terenie Wrocławia: zainicjował i zorganizował pierwszy we Wrocławiu system edukacji filmowej (przy MDK Krzyki i Śródmieście), wraz z DKF Studio zorganizował stałe cykle prezentacji klasyki filmowej we wrocławskich kinach (Kalejdoskop filmowy, 100 lat kina, Sylwetki mistrzów kina, Filmowe panoramy, Filmowy Iluzjon), był współorganizatorem kilku edycji Wrocławskiej Wiosny Filmowej. We współpracy z Odrą-Film prowadził DKF Kino Minionej Epoki. Obecnie prowadzi Filmowy Klub Seniorów w DCF-ie.