Rynek jeleniogórski

wróć


 

Anna Rumińska: Rynek jeleniogórski – potencjał versus realia

 

Jelenia Góra nie ma rynku, ma plac z atrakcyjnym ratuszem. Z uporem maniaczki wolę nazywać go rynkiem. Jest na Dolnym Śląsku kilka ważnych miast, które nazwały swoje rynki inaczej niż po prostu "rynek". Takie działanie ma swoje racje, ale w opisie przestrzeni posługuję się tradycyjną, krótszą nazwą, która doskonale oddaje charakter tego typu placów. Tym bardziej że rynek jeleniogórski należy do czołowych dolnośląskich rynków pod względem intensywności animacji ekonomiczno-społecznej, która ma tu miejsce.

A zatem: piękny Plac Ratuszowy w Jeleniej Górze. Dużo atrakcyjnych arkad – wokół placu, konsekwentnie na każdej pierzei. To wyjątkowe na Dolnym Śląsku zjawisko architektoniczno-społeczne. Dużo lokali gastronomicznych, kilka sklepików. Galeria sztuki, kiosk, gadżety „ludowe”[1], poczta, biblioteka publiczna – to bardzo cenne miejsca stanowiące również o wyjątkowości tego rynku. Dużo schodków, stopni i uskoków. Dużo nierównej kostki granitowej. Dużo utrudnień dla pieszych. Dużo piękna i historii.

 

 

Plac Ratuszowy, fot. Anna Rumińska.

 

Oto tutaj czerwony, zabytkowy tramwaj-kiosk tuż obok Ratusza – pełen świetnych książek, pocztówek, map, plakatów, gadżetów, z miłą i kompetentną obsługą. Czasami można trafić na właściciela, Cezarego Wiklika,[2] fotografa i autora publikacji o regionie. W 2005 zamontowano pod nim fragment torowiska i ustawiono wóz[3] na pamiątkę sieci tramwajowej, która dawniej istniała w Jeleniej Górze[4], a uległa likwidacji w latach 60. minionego stulecia. Wóz ten nie jest oryginalnym, jeleniogórskim tramwajem, lecz został przywieziony z Poznania.[5] W 2008 r. miał miejsce akt wandalizmu – kamieniami wybito szyby tramwaju.[6] Wydarzenie to dowodzi, że monitoring uliczny nie zdaje egzaminu w otwartej przestrzeni publicznej, nawet pod nosem radnych i urzędników. Pomaga w takiej sytuacji ławkologia – ustawienie ławek do-społecznie, tak aby gromadzili się na nich „pozytywni” mieszkańcy i obserwowali teren. Doskonałymi nadzorcami tego typu są seniorzy.

 

Fot. Anna Rumińska.

 

Charakterystyczną cechą jeleniogórskiego rynku są nie tylko jego arkadowe podcienia, ale także wyjątkowo regularny czworokątny obrys z ratuszem w centralnym punkcie, pobliskim kościołem i gęstą kilkukondygnacyjną zabudową kamienicową wokół płyty rynku. Popularne na Dolnym Śląsku niemieckie prawo lokacyjne było też wykładnią geodezyjną dla powstania miast poza naszym regionem, np. Krakowa. Dla naszych mieszkańców czworokątny rynek jest zjawiskiem tak oczywistym, że aż niezauważalnym, ale dla turystów z drugiej półkuli jest to wielka ciekawostka stanowiąca diametralną różnicę przestrzenną.

 

Plan rynku jeleniogórskiego, rys.: http://geoportal.jeleniagora.pl.

 

Podcienia

Podcienia Placu Ratuszowego są słynne i imponujące. Placemaking (miejscotwórstwo)[7] tu nie istnieje, a szkoda, bo potencjał jest ogromny. Smutno się robi, gdy zamiast animować przestrzeń podcieni z pomocą dzieci i młodzieży wiesza się tablice z zakazem jeżdżenia na rolkach w bezpośrednim sąsiedztwie publicznej biblioteki. Tak, chodzi o bezpieczeństwo i wygodę wszystkich pieszych, nie tylko rolkowców, ale młodzież warto uczyć zrównoważonego korzystania z przestrzeni publicznej, zamiast zakazywać użytkowania jej w sposób dla nich właściwy. Niejeden senior oburzy się na ten postulat, ale wierzę w pozytywne negocjacje społeczne i możliwość wypracowania konsensusu, tak, aby – wzorem np. Portugalii lub Włoch – młodzież i seniorzy zgodnie funkcjonowali w przestrzeni publicznej. Obie grupy wiekowe bardzo potrzebują ruchu, aktywności fizycznej i po to mają właśnie przestrzeń miejską, również w samym sercu miasta. Lepsza jest więc strategia angażowania dzieci, młodzieży i seniorów w animację przestrzenną niż postrzeganie ich jako potencjalnych wandali.

 

Fot. Anna Rumińska.

 

Tutejsze podcienia są idealnym przykładem kłopotu oswojenia. Ich forma mogłaby urosnąć do rangi wizytówki miasta, a przynajmniej starówki, ale jak na razie daleko do takiego statusu. Specyfiką tego rynku jest spadek terenu, co w miastach podgórskich nie jest niczym dziwnym, ale stanowi wyzwanie dla architektów i urzędników. W Jeleniej Górze posadzka chodnika pod wyjątkowo urokliwymi sklepieniami podcieni posiada stopnie w ich najgorszej wersji: pojedyncze uskoki oznaczone zgodnie z przepisami żółto-czarną taśmą. W mojej ocenie stopnie te wynikają z dwóch powodów, poza oczywistym tj. konfiguracją terenu: z chęci wypoziomowania posadzek w strefie wejść do poszczególnych lokali, z braku atencji wobec potrzeb osób pieszych. W rezultacie większość pieszych poruszających się chodnikiem pod arkadami czuje niewygodę, a mniejszość wchodząca do lokali cieszy się komfortem. Sytuacja powinna być odwrotna. Trudno w takiej sytuacji uszczęśliwić wszystkich, ale zasady projektowania z uwzględnieniem potrzeb pieszych zmieniły się w stosunku do czasów minionych, w których powstał omawiany chodnik. Wielu pieszych z przyzwyczajenia nie zauważa zapewne tutejszych niedogodności, ale dotyczy to tylko tych ze sprawnymi nogami. Piesi poruszający się na wózkach lub z wózkami dziecięcymi, z walizkami na kółkach, na deskorolkach lub hulajnogach (to wciąż piesi!) stale borykają się z utrudnieniami ruchu. Jaką mają alternatywę? Poruszać się po płycie placu. Jaką ona ma nawierzchnię? Nierówną, bo wyłożoną kamienną kostką. Sytuacja ta jest zatem typową dyskryminacją pieszych, bo zmusza ich do dyskomfortu, podczas gdy większą wygodą mogą się cieszyć goście tutejszych restauracji. Może o to też chodzi, aby ściągać przechodniów do lokali, a niezainteresowanych spychać na płytę rynku? Nie… Nie chcę w to wierzyć. O rozwiązywaniu tego typu problemów uczy filozofia uniwersalnego projektowania, zwana przeze mnie „uniwersalnym dizajnem”.[8]

Problemem jeleniogórskich podcieni wokół rynku jest też niewątpliwie brak pomysłu na ich kompleksową i spójną aranżację. Widać tu wyraźnie, że każdy fragment wydzielony niewidzialną granicą służy poszczególnym najemcom. W efekcie panuje chaos stylistyczny, nie widać tu konsekwentnych zdobień zielenią. Jedynymi elementami spajającymi odcinki w całość jest oświetlenie i kolor sklepień, a także wspomniana posadzka. To jednak za mało, aby arkady jeleniogórskie stały się wizytówką miasta, a taki potencjał z pewnością mają. Czekam więc na czas, gdy władze miasta dojdą do wniosku, że dobrze zaaranżowane arkady rynkowe przysporzą miastu zysków i popularności. Rynek Jeleniogórski jest unikatowy właśnie dzięki owym arkadowym podcieniom.

 

 Fot. Anna Rumińska.

 

Ogródki

„Gastrogródki” zajmują sporo miejsca pod sklepieniami arkad, ale środkowy pas pozostawiony jest wolno dla pieszych – kolejny wielki plus za to rozwiązanie. Jednak z powodu konfiguracji terenu (taki argument pada zwykle) trzeba było wykonać stopnie. Pojedyncze schodki muszą być oznaczone żółto-czarną taśmą ostrzegawczą, co nie wpływa pozytywnie na estetykę arkad. Utrudniają one ruch pieszy rozmaitym kółkom – wózkom, rolkom, deskorolkom, hulajnogom. Nie zamontowano tu jeszcze krótkich, metalowych ramp (bez poręczy, tu nie chodzi o „pochylnie dla niepełnosprawnych”), które ułatwiłyby choć w części poruszanie się pieszym jeżdżącym – za to wielki minus. Jeleniogórzanie powinni zażądać takich urządzeń.

Plac, który tu opisuję, jest naznaczony ruchem pieszym. Tak powinno być, bo tylko takie place mają fundamentalne znaczenie dla rozwoju centrów miejskich, w szczególności o genezie średniowiecznej, czyli placów zwanych „starówką” lub „starym miastem”. Spotkałam się z prywatną opinią, że rozróżnienie tych dwóch stanowi wyznacznik lokalny: Wrocław ma Stare Miasto, Warszawa ma Starówkę, Jelenia Góra ma… Plac Ratuszowy, a w niektórych miastach jest Plac Wolności. W sferze języka potocznego różnice są zauważalne i ważne, jednak świadomie używam dwóch ww. określeń zamiennie dla charakterystyki rozmaitych rynków miejskich, nie tylko Wrocławia i Warszawy. Każde „stare miasto” ma prawo do obu określeń właśnie z racji swej starości.

Wątek starości jest tu kluczowy. W ogródkach gastronomicznych rzadko goszczą lokalni seniorzy, odwrotnie jest w krajach śródziemnomorskich, gdzie ci są najwierniejszymi klientami, bezpłatnym dozorem i kopalnią wiedzy o Miejscu. W Jeleniej Górze w kawiarni Pożegnanie z Afryką w jednym z podcieni poznałam szalenie interesującą panią Marię, która podzieliła się ze mną wieloma fascynującymi opowieściami o mieście, jej dzieciństwie i młodości.

W Polsce mamy poważny problem ze starością. W telewizji programów nie prowadzą ludzie w wieku emerytalnym, co zdarza się we Włoszech. Przestrzeń publiczna nie jest aranżowana z myślą o potrzebach seniorów. Najpopularniejsze polskie seriale lokują seniorów w drugoplanowych rolach, jako starszyznę rodu, niejako w charakterze bezpiecznego tła dla młodości głównych bohaterów. Remonty starych budynków polegają na wymianie wszystkiego, co możliwe, ewentualnie z nałożeniem na fasadę jaskrawych kolorów – w Polsce krytykuje się powszechną „pastelozę” nie tylko w odniesieniu do budynków późnomodernistycznych, ale także do kamienic czynszowych. Polska goni za młodością, nowością, świeżością i nie radzi sobie z tym, co wiekowe, stare, zniszczone, bez względu na to czy jest mowa o człowieku, czy o budynku. Remont oznacza u nas nadanie nowej powłoki malarskiej. Rezultatem są place obudowane pocztówkowymi kamienicami. Inaczej rozumie się remont w północnych Włoszech – czy to z powodu odmiennej strategii konserwacji zabytków, czy z braku funduszy. Jednak to tam jeżdżą Polacy na wakacje, bo przecież „tam jest tak pięknie”. Budynki z odpadającym tynkiem, wiszące kable, szare przykurzone odcienie tynków, swoista patyna starości na całym mieście – taka jest starówka Bolonii.

 

Skwery i skrzyżowania

Prócz atrakcyjnego rynku „Jelonka”[9] ma też swoje urokliwe skwery. Wciśnięte między rozchodzące się uliczki mają swój szczególny urok. Skrzyżowania pozbawione są często wydzielonego „placyku”, który można by wygospodarować pozostawiając pas jezdni. Po co? Takie niewielkie punkty animacji (artystycznej, historycznej, społecznej, dowolnej) pogłębiają przyjazny obraz miasta.

 

Fot. Anna Rumińska.

 

Analizując plan miasta – szczególny obraz jego przestrzeni – można wyobrażać sobie urok skwerów, owych niewielkich placyków powstałych jakby przypadkowo. W przestrzeni realnej często rozczarowują, co jest reakcją zrozumiałą, ponieważ nie przystają do wyobrażeń, a czytelnik obrazu kartograficznego[10] buduje swoje wyobrażenia w oparciu o własne oczekiwania, a nie o realia. Sentymentalne postrzeganie przestrzeni publicznej Jeleniej Góry jest widoczne na jej starych, niemieckich pocztówkach, które zgromadzone we wspaniałym lokalnym Muzeum Karkonoskim[11] i ww. tramwaju (punkcie informacji turystycznej i wydawnictw o mieście i regionie) cieszą się wielką popularnością. Wizje rzadko jednak władają przestrzenią i ludźmi. Częściej czyni to niezaplanowana codzienność. Kondycja tych skwerów i skrzyżowań o cudownej wprost nieregularności bywa różna, ale na pewno ich potencjał jest zbyt często niewykorzystany.

 

Wydarzenia

Jak wspomniałam na początku, Rynek Jeleniogórski jest mocno pobudzany do działania. Oznacza to dość dużą liczbę wydarzeń handlowych, rozrywkowych, artystycznych i innych. Interesująco prezentowały się plansze z graffiti. Powszechną atrakcją jest giełda staroci. Swoją renomę mają też tutejsze jarmarki, np. „Kiermasz Ekologiczny”[12] i oraz Wystawa Produktów Regionalnych „Wyprodukowano pod Śnieżką”[13]. Pierwszy organizowany jest przez Dolnośląski Ośrodek Doradztwa Rolniczego i w 2017 r. będzie obchodzić swoje 30-lecie[14]. Drugi organizuje Karkonoska Agencja Rozwoju Regionalnego – w 2017 r. przypada 15-lecie. KARR zaprasza na wystawę (w praktyce: jarmark) lokalnych wytwórców dobrej żywności i rękodzieła – to bardzo cenne wydarzenie. Wielka szkoda, że w tym czasie – np. dwa tygodnie przed i dwa tygodnie po nim – w tutejszych restauracjach nie serwuje się tych wszystkich specjałów. Takie umiejscowienie ich wokół jarmarku sprzyjałoby reklamie samego wydarzenia, a także owych restauracji, które jak na razie w większości przypadków nie serwują lokalnej żywności ani tradycyjnych potraw znanych z przeszłości, a inspirowanych Śląskiem, Śnieżką, lub choćby wykorzystujących lokalną, uczciwą żywność, np. Torcika Luizy[15], Śląskiego Nieba[16] (niesłusznie przypisywanego wyłącznie Górnemu Śląskowi), Drożdżówki Cesarsko-Królewskiej, czy innych potraw opisywanych m.in. przez historyka gastronomii, członka Slow Food, doktora Grzegorza Sobela. Z lupą szukać tu słynnego, lokalnego Likieru Karkonoskiego[17] czy lokalnej wody źródlanej np. Potencjałki[18]. Nie ma karkonoskich miodów[19], czy jeleniogórskich, ekologicznych makaronów Fabijańskich[20]. Z perspektywy gościa-turysty tutejsza rynkowa gastronomia odwraca się plecami do lokalnych zasobów rolniczych, rękodzielniczych i kulinarnych, niewiele ciekawego oferując i wyżej ceniąc obcą kuchnię włoską, hiszpańską czy francuską. Łatwo się domyślić, że w tym lokalnym wydaniu nie jest ona atrakcją dla turystów, a raczej namiastką „nastroju zagranicy” dla mieszkańców. Gdy przyjeżdżają goście, gdzie Dolnoślązacy prowadzą ich na uroczysty obiad? Na pizzę, spaghetti, sushi, paellę, czy może na rosół, kluski śląskie, pieczonego zająca, czy sałatkę jarzynową…? Sądzę że Powiatowy Zespół Doradców w Jeleniej Górze mógłby odnieść sukces w skojarzeniu restauratorów i szefów kuchni z karkonoskimi wytwórcami dobrej żywności.[21]

Mimo tych gastronomicznych braków (wierzę, że ktoś podchwyci pomysł i zrobi w przyszłości etyczny i pożądany local product placement), dobrze spędza się tu czas. Rynek jest niespieszny, ma świetną skalę architektoniczną, co sprawdza się również w czasie wystawy „Wyprodukowano pod Śnieżką”. Dzięki odpowiedniej aranżacji straganów jest gdzie usiąść i zjeść ewentualnego podpłomyka czy wypić piwo z Browaru Miedzianka gapiąc się na szemrząco-wiercący tłum. Gapienie ma fundamentalne znaczenie dla aktywizacji przestrzeni publicznej miasta i warto tworzyć okazje do tej prozaicznej i pozornie nieistotnej czynności codziennej.

 

Fot. Anna Rumińska.

 

Jako ławkolożce, brakuje mi tu jednak bardzo (podobnie, jak na innych jarmarkach) do-społecznie[22] ustawionych ławek, aby nie trzeba było siedzieć do siebie plecami lub w grupach siedząco-stojących. Urządzenie bowiem dobrych gniazd do siedzenia w przestrzeni publicznej zawsze działa w takich wydarzeniach wyłącznie na ich korzyść: zatrzymuje przechodniów w miejscu, stwarza im okazję do obserwacji i dalszych zakupów. Aby te były bardziej intensywne, warto wprowadzać to samo rozwiązanie, które jest od dawna normą w hipermarketach: koszyki na kółkach. Jarmarki mają bowiem tę charakterystyczną cechę, że oferują sporo stosunkowo ciężkich produktów

 

Anna Rumińska

 

O autorce: architektka, antropolożka kultury i biesiady, publicystka, konsultantka, kucharka, fotografka, właścicielka i liderka grupy eMSA Inicjatywa Edukacyjna oraz inicjatyw społecznych i kulinarnych, np. Chwastożercy, Splot Szewska, Hala Targowa Wrocław Reaktywacja, Solpol Pop House. Członkini Slow Food International, propagatorka ruchu slow na Dolnym Śląsku, liderka convivium Slow Food Dolny Śląsk. Stypendystka Uniwersytetu Wrocławskiego, stypendystka Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego, członkini Polskiego Towarzystwa Ludoznawczego. Pionierka pozaformalnej edukacji architektonicznej w Polsce, zajmuje się edukacją kulinarną, kulturową, promocją nieuprawnych (dzikich) roślin jadalnych, aktywizacją przestrzeni publicznej, politykami targowymi miast i wsi, uniwersalnym dizajnem, placemakingiem (miejscotwórstwem). Rozwija ławkologię i antropologię przestrzeni publicznej. Z pochodzenia wrocławianka.

 

 


[1] Niestety brakuje tu lokalnych, karkonoskich wyrobów rękodzieła, które powstają w regionie.

[2] http://lubimyczytac.pl/ksiazka/241464/jelenia-gora-w-karkonoszach.

[3] http://jelenia_gora.fotopolska.eu/Jelenia_Gora/b46384,Tramwaj_-_kiosk_z_pamiatkami.html.

[4] http://www.hirschberg.jgora.pl/bibliografia.php.

[5] Op cit.

[6] http://www.jelonka.com/news,single,init,article,12974.

[7] Więcej o placemakingu: http://www.emsarelacje.pl/placemaking.

[8] Więcej o uniwersalnym dizajnie: http://www.emsarelacje.pl/uniwersalny-dizajn.

[9] www.jelonka.pl.

[10] http://www.ban-dreas.pl/wytyczak-roman-slask-w-dawnej-kartografii,2699.html.

[11] http://www.muzeumkarkonoskie.pl.

[12] http://jeleniagora.pl/content/kiermasz-ekologiczny-w-jeleniej-g%C3%B3rze.

[13] http://jeleniagora.naszemiasto.pl/artykul/karr-jelenia-gora-trwaja-przygotowania-i-zapisy-do-wystawy,3472389,art,t,id,tm.html.

[14] http://www.dodr.pl/relacje,526-xxvii-kiermasz-ekologiczny-w-jeleniej-gorze.

[15] http://dolnoslaskosc.pl/zapomniane-potrawy-przedwojennego-wroclawia-cz-2-,695.html.

[16] http://smakidolnegoslaska.przystanekd.pl/2016/01/schlesisches-himmelreich-slaskie-niebo.html.

[17] http://likierkarkonoski.pl.

[18] http://www.potencjalka.pl.

[19] https://pasiekamichalowicka.smakujlokalnie.pl.

[20] http://www.bio-fabijanscy.pl.

[21] http://www.dodr.pl/kontakt-zespoly.

[22] Więcej o ławko logii oraz ławkach od- i do-społecznych: http://www.emsarelacje.pl/lawka-od-spoleczna.