Sen o potędze

wróć


 

Iwona Kałuża: Sen o potędze

 

W 1945 roku pracę nad odtworzeniem kultury i nauki rozpoczynano w Polsce niemal od zera. Zdziesiątkowani wojną twórcy, naukowcy, zniszczone warsztaty, rozbite szkoły artystyczne oraz zawodowe –  to były główne powody utrudnionej mobilizacji. Jednak w latach 40. oraz 50. XX wieku podjęto się zadania odbudowy zniszczeń. Były to czasy bardzo trudne nie tylko dla przemysłu czy gospodarki, ale również dla nauki oraz kultury. Na początku zdecydowano się na odrodzenie przemysłu, ponieważ zakłady zazwyczaj są miejscem zarobkowym dla wielu mieszkańców kraju. Nauka i kultura były na drugim miejscu.

To, co osiągnięto w innych krajach w ciągu dziesięcioleci, w Polsce musiano zrobić w ciągu kilku lat. Wyniki nie od razu były doskonałe. Pierwszy okres rozwoju przemysłu,  czas  odbudowy zakładów charakteryzował się „walką o ilość”. Stąd też dopiero lata 50. były okresem, kiedy to zauważalna stała się „bitwa o jakość”. Wtedy dopiero wzornictwo przemysłowe zaczęło się rozwijać. Ważne dla niego stało się zagadnienie włączenia motywów, które najłatwiej zapewniły mu jego narodowy charakter.

 

 

Patrząc na próby odrodzenia zniszczonego dorobku na terenie Dolnego Śląska najlepiej to prześledzić na przykładzie Uniwersytetu Medycznego oraz Akademii Sztuk Pięknych we Wrocławiu. Obie instytucje powstały po II wojnie światowej w odradzającej się ze zniszczeń stolicy Dolnego Śląska, bo to właśnie do Wrocławia po 1945 roku napływały światowej klasy osobistości mające na celu krzewienie nauki oraz kultury polskiej.

W 1945 roku powstał Wydział Lekarski Uniwersytetu Medycznego we Wrocławiu, z kolei w 1946 roku założono Państwową Wyższą Szkołę Sztuk Plastycznych. Jednak to nie daty są najważniejsze, a osobowości, które podjęły się ciężkiego zadania odbudowy zniszczeń. Byli to między innymi Ludwik Hirszfeld (słynący jeszcze przed wojną ze swoich odkryć z zakresu serologii) oraz Eugeniusz Geppert (malarz reprezentujący nurt koloryzmu) – postaci odpowiedzialne za ponowne odrodzenie się kultury i nauki w powojennym Wrocławiu.

 

 

Miejscem, w którym najpełniej widać było współpracę pomiędzy instytucjami to sam gabinet profesora Hirszfelda mieszczący się w budynku przy ulicy Chałubińskiego 4. Wnętrze gabinetu, miejsce krystalizacji badań naukowych, to projekt Władysława Winczego – człowieka, który przez szereg lat był pedagogiem i założycielem obecnego Wydziału Architektury Wnętrz i Wzornictwa na ASP we Wrocławiu. Jego postać kojarzona ze Spółdzielnią Artystów „Ład”, stała się w 1951 roku pomostem pomiędzy tymi dwiema odrębnymi instytucjami.

Zatem gdzie w tym wnętrzu objawia się „Ład”? Z pewnością w metaloplastyce Jana Kowalczyka, w projektach foteli oraz stolika Władysława Winczego, jak i w szafie oraz obramieniach drzwi wykonanych we współpracy z Tadeuszem Forowiczem.

 

 

W gabinecie zastosowano trzy materiały: drewno, metal i tkaninę. Z metalu wykonano osłony grzejnikowe, żyrandol, kinkiet, klamki oraz dwie lampy stojące – jedna znajdowała się na biurku, druga, wysoka, stała przy fotelu, w którym zapewne czytano zgromadzone w biblioteczce książki. Warto podkreślić, że są to pierwsze realizacje Kowalczyka z zakresu metaloplastyki, ale widać już w tych projektach w jakim kierunku pójdzie jego twórczość – prostota oraz forma staną się elementem wyróżniającym. Podobne cechy posiadają meble oraz detale takie jak lampy, żyrandole czy klamki, które swą formą przypominają ptaszki. Powtórzenie tego motywu, a dokładniej sowy (symbolu mądrości) na kominku w bibliotece – drugim wnętrzu zaprojektowanym przez zespół Władysława Winczego – świadczy o kontynuacji myśli.

Metal to jeden z dwóch dominujących materiałów w tym wnętrzu. Drugi to oczywiście drewno, a dokładniej jesion, który posłużył do wykonania szafy, stolika, foteli oraz obramienia drzwi. Te projekty wykonał głównie Wincze we współpracy ze wspomnianym wcześniej Tadeuszem Forowiczem. W przypadku tych realizacji wyraźnie swą formą nawiązują do „Ładu” płyciny drzwiowe o falistym wykroju obrzeży, formy foteli oraz kanapy z wyeksponowaną konstrukcją.

 

 

Trzeci motyw i zarazem trzeci materiał, jaki zastosowano w tym wnętrzu to tkanina żakardowa wisząca za kanapą. Była ona  nieodłącznym elementem ładowskiego wnętrza – ludowa tradycja zdecydowała o tym, że materiał ten, obok drewna, był chętnie wykorzystywany przez artystów. Widoczny na niej motyw „RP” nawiązuje do historii założenia Spółdzielni Artystów „Ład”. Działalność powstałej w pierwszej dekadzie niepodległości Spółdzielni (1926-1997) miała ogromne znaczenie dla wizualnego sformułowania stylu państwowego II Rzeczypospolitej. Warto wspomnieć, że drugim motywem dekoracyjnym były zazwyczaj orły i to one zdobiły pierwotną tkaninę znajdującą się w tym wnętrzu, by „w splocie wełny i lnu uwięzić owe narodowe jestestwo”[1].

We wnętrzu tym widać jednak nie tylko ładowskie projekty. Biurko oraz krzesło stojące za nim to nawiązanie do popularnych w XVIII wieku mebli gdańskich charakteryzujących się dużymi oraz ciężkimi proporcjami z dekoracją rzeźbiarską.

Biblioteka – pomieszczenie, gdzie do teraz odbywają się rady Wydziału – jest drugim wnętrzem w tym budynku reprezentującym styl ładowski. Sam kominek projektował Mieczysław Pawełko, który od 1948 roku związany był z obecną ASP we Wrocławiu, gdzie pełnił funkcję kierownika Katedry Ceramiki i Szkła. Pozostały wystrój to projekt Winczego. Podobnie jak w gabinecie profesora Hirszfelda i tutaj do wykonania mebli wykorzystano jesion. Najbardziej do form ładowskich swym kształtem nawiązują fotele oraz krzesła. Te ostatnie, inspirowane twórczością nestora papieroplastyki oraz nowatorskich projektów meblarskich – Jana Kurzątkowskiego, stoją wokół stołu. Są surowe, proste oraz pozbawione ornamentu. Z kolei tapicerowane fotele to ich przeciwieństwo – w tym projekcie wyznacznikiem są tradycyjne kształty o masywnych i ciężkich proporcjach.

 

 

Wnętrza te są przykładem powojennego wzornictwa w stylu ładowskim. Jednak już w okresie międzywojennym „Ład” zasłynął z aranżacji wnętrz placówek dyplomatycznych oraz reprezentacyjnych gmachów.  A wszystko dzięki elitom politycznym, które do czasów II wojny światowej starały się kreować obraz Polski jako państwa silnego, opartego na długich tradycjach.

Podobnie sytuacja wyglądała w dziedzinie nauki polskiej. To właśnie odkrycia Ludwika Hirszfelda doprowadziły do tego, że Polska stała się międzynarodowym ośrodkiem badań nad grupami krwi. W „Warszawskim Czasopiśmie Lekarskim” z 1928 roku napisano: „Mamy przed sobą jednolity czyn naukowy pierwszorzędnej wartości, nie oderwaną teorię, lecz twór tętniący życiem w pełni rozwoju, w najwyższym stopniu pobudzający do myślenia i odsłaniający na każdym kroku nowe i rozległe horyzonty".

To był jednak okres międzywojenny, wojna zaś niestety zatrzymała rozwój nauki i kultury. Choć po jej zakończeniu powrócono do próby odzyskania tego, co zatracono i zniszczono, „Ładowi” się to nie udało. Mimo to jego tradycje kontynuowano na Wydziale Architektury Wnętrz i Wzornictwa Przemysłowego PWSSP we Wrocławiu za sprawą Władysława Winczego. Podobnie stało się z losami polskiej nauki z zakresu immunologii. Profesor Hirszfeld został zaproszony do Wrocławia, by tworzyć w nowym ośrodku wraz z innymi lekarzami Wydział Lekarski Uniwersytetu Wrocławskiego. On sam objął Zakład Higieny, a w 1952 roku założył Wrocławski Instytut Immunologii i Terapii Doświadczalnej PAN. Zmarł w 1954 roku, mając w swoim dorobku naukowym nie tylko oznaczenie grup krwi, ale także odkrycie praw dochodzenia grup krwi, oznaczenie czynnika Rh czy odkrycie konfliktu serologicznego matka-płód, za co w 1950 roku był nominowany do Nagrody Nobla.

Próba powrotu do dawnych wartości, do minionej świetności zniszczonego Wrocławia trwała długo. Stolica Dolnego Śląska koncentrując działalność społeczno-gospodarczą regionu, stała się ośrodkiem mającym za zadanie podniesienie z gruzów m.in. naukę oraz kulturę. Postawienie Wrocławia w takiej sytuacji z pewnością miało pozytywny wpływ na jego rozwój. Jednak należy pamiętać, że to nie tylko polityka państwa, lecz często heroiczne postawy ludzi doprowadziły do odrodzenia się miasta z zastanego w 1945 roku gruzowiska.

 

 

Iwona Kałuża

 


[1]J. Jankowska-Orynżyna, Tkaniny dekoracyjne, „Architektura i Budownictwo”, nr 11-12, 1929, s. 77.