Świebodziczanie po 1945

wróć


Pierwsi mieszkańcy to ludzie wracający z robót przymusowych i kilku więźniów z pobliskiego obozu Gross-Rosen, którzy uciekli z marszu śmierci. W oficjalnych dokumentach nie figurują jako pierwsi mieszkańcy. Za pierwszych uważa się tych, którzy przyjechali tu z Miejskiej Górki koło Rawicza z pełnomocnictwem założenia administracji. Jednak nawet autorzy monografii przyznają, że w tym czasie już było tu trochę Polaków. Ponieważ nie znaleźli się w pierwszych dokumentach administracyjnych nie wzięto pod uwagę ich świadectwa ustnego podczas pisania monografii, mimo że jeszcze kilku z nich żyło.

W chwili zakończenia wojny w mieście było około tysiąca Niemców i około czterdziestu Polaków – byli to ci, którzy znaleźli się tu wracając z Niemiec z robót przymusowych. W mieście znalazła się też komendantura radziecka. Świebodzice były łakomym kąskiem, gdyż znajdowało się tu wiele zakładów przemysłowych w czasie wojny zmienionych na zakłady zbrojeniowe, a miasto nie zostało zniszczone, gdyż front przeszedł  przez sąsiednie miasto Strzegom. Zabudowa miejska Świebodzic ocalała w 95 %. Latem 1945 r.  do miasta zaczęli wracać Niemcy, którzy uciekli przed zbliżającym się frontem. Pozostali tu do sierpnia 1946 r., kiedy to zorganizowano akcję wysiedleńczą – jednak wielu z ich zostało, bo im po prostu kazano. Zostało między innymi małżeństwo aptekarzy, gdyż świebodzicka apteka było jedyną czynną na całą okolicę. Zostali również ci Niemcy, którzy byli potrzebni do uruchomienia zakładów przemysłowych. Pierwsi przesiedleńcy z ziem utraconych na wschodzie trafili do miasta w lipcu 1946 r. Znalazła się tu też grupa więźniów z wyzwolonego pobliskiego obozu Gross–Rosen  w tym grupa Żydów – oni po prostu nie mieli dokąd wracać. W tym czasie miasto liczyło około 5 000 mieszkańców (przed wojną było tu około 10 000 mieszkańców). Znalazła się tu też grupa ludzi, którzy przyjechali na tzw. dziki zachód, żeby się ukryć przed ścigającym ich Urzędem Bezpieczeństwa lub po prostu zmienili miejsce zamieszkania na wszelki wypadek, spodziewając się prześladowań. W tym czasie Dolny Śląsk był doskonałym miejscem na ukrycie się wśród masy przemieszczającej się wciąż w różne strony ludności. W ramach akcji „Wisła” w mieście znalazły się też rodziny Bojków i Łemków. 

 

Oprac. Róża Stolarczyk
Fot. Krzysztof Lis / Róża Stolarczyk