Think Tank lab Triennale rysunku

wróć


 

Anna Masłoń: Think Tank lab Triennale rysunku w 2016 roku
Wystawa „Brudnopis” we wnętrzach Ossolineum

 

Od 4 grudnia 2015 roku do końca stycznia 2016 roku Zakład Narodowy im. Ossolińskich gościł wystawę „Brudnopis” jedną z czterech wystaw głównych Think Tank lab Triennale Międzynarodowego Festiwalu Rysunku Współczesnego, odbywającego się na terenie miasta Wrocławia.

W przewodniku festiwalowym na temat wystawy można było wstępnie przeczytać, iż na odwiedzających gmach Ossolineum czekają „prace wyjęte z brudnopisów czwórki artystów: Olafa Brzeskiego, Krzysztofa Gila, Pawła Jarodzkiego i Kamy Sokolnickiej”. Realizacje te, oparte w swej technice na szeroko pojętym rysunku, przyporządkowane zostały odpowiednim przestrzeniom, które – jak zalecała kuratorka Katarzyna Roj – najlepiej było traktować osobno. Sugestia kuratorska sprowadzała się do tego, by nie szukać na siłę powiązań, a tym samym zachować pewną autonomię w stosunku do poszczególnych realizacji. Wybrane bowiem zapiski, szkice, rysunki i obiekty obrazowały myśli i koncepcje pracy – odpowiednie dla każdego artysty z osobna.

 

Storyboard Jarodzkiego

Gdy wkraczaliśmy w przestrzeń „Brudnopisu”, już na samym początku atakował nas intuicyjnie skomponowany przez Pawła Jarodzkiego kolaż, który przybrał formę storyboardu (tzw. scenopisu obrazkowego). Ten system zbierania myśli, pomysłów, poszlak w jednym miejscu – chętnie stosowany zarówno wśród projektantów graficznych, jak i agentów CSI prowadzących śledztwo – tym razem pozwolił obnażyć się artyście. To, ile myśli i statutów Jarodzkiego będziemy chcieli zrozumieć i przechwycić dla siebie, mając przed sobą wizualno-formalny misz-masz, zależeć będzie od tego, jakiej głębokości sięgnie nasze zaangażowanie w zastaną sytuację. Czy będzie nam się chciało poświęcić trochę więcej czasu, by pozbierać kartki z podłogi w celu odczytania ich treści? Czy takie podążanie za poszlakami przyniesie rozwiązanie ukrytej przez Jarodzkiego zagadki?

 

 

Nadmiar różnorodnych informacji, przekazów wizualno-tekstowych nie ułatwiał odbiorcy zadania. Widoczny naokoło wizualny śmietnik wyraźnie rysował się jako dialog (komentarz) kultury i popkultury. Proste, jednoznaczne teksty przeplatały się z ukrytymi skrótami myślowymi artysty. Sacrum jawnie mieszało się z profanum: Elvis Presley w stroju księdza celował w nas bronią na powitanie. „Podróżnik po morzu chmur” – reprodukcja arcydzieła mistrza epoki romantyzmu Caspara Dawida Friedricha oznaczona została sugestywną etykietą RUN AWAY. Van Gogh z owiniętym w bandaż uchem leżał gdzieś na podłodze pomiędzy pocztówkami, widokówkami, paragonami fiskalnymi z lapidarnymi dopiskami, opakowaniami po papierosach czy wodzie kolońskiej. Kubuś Puchatek opatrzony nagłówkiem SEX & MAGIC wchodził w dialog (polemiczny!) z Josephem Beuysem, aniołem, nagimi kobietami czy wszechobecnym Okiem Opatrzności. To tylko namiastka niewielkiego fragment układanki, storyboardu, do którego – w celu bliższego przyjrzenia – zapraszał artysta. Odczytanie wszystkich przekazów stanowiło bowiem wyzwanie dla wytrwałych!

 

 

Paweł Jarodzki – rocznik 1958. Wrocławski artysta malarz, grafik i rysownik, twórca komiksów. Absolwent Wydziału Malarstwa, Rzeźby i Grafiki Państwowej Wyższej Szkoły Sztuk Plastycznych we Wrocławiu (obecna Akademia Sztuk Pięknych). Dyplom z malarstwa uzyskał w 1984 roku w pracowni doc. Konrada Jarodzkiego oraz doc. Leszka Kaćmy. Założyciel artystycznej grupy LuXus oraz pomysłodawca jej nazwy. Obecnie – prowadzi pracownię multimediów i pracownię rysunku na wrocławskiej Akademii Sztuk Pięknych, a także sprawuje opiekę artystyczno-kuratorską we wrocławskiej galerii BWA Awangarda.

 

 

Działalność artystyczna Pawła Jarodzkiego od pierwszej połowy lat osiemdziesiątych powiązana była z działalnością grupy LuXus. Od czasu ukazania się periodyku o tej samej nazwie Jarodzki wraz z kolegami z pracowni znaleźli sposób, by odciągnąć własną uwagę (i społeczeństwa polskiego) od realiów stanu wojennego. Aby przeciwstawić się szarości, monotonii, zastanemu systemowi, grupa – z Jarodzkim na czele – zaczęła wykonywać opartą na szablonach i cytatach, łatwo przyswajalną, komentującą bieżące wydarzenia sztukę popularną, która z założenia miała docierać do każdego. Pomimo faktu, iż grupa LuXus nie dawała o sobie zapomnieć aż do połowy lat dziewięćdziesiątych i była ciągle obecna na scenie artystycznej miasta Wrocławia, Paweł Jarodzki wystawiał swoje prace również jako samodzielnie funkcjonujący artysta.

Twórczość Jarodzkiego przejawia wyraźne cechy charakterystyczne dla działań pop-artu. Artysta wykorzystuje szablony, gazety, obserwuje codzienność i rzeczywistość, którą w prosty sposób komentuje. Tworzy malarstwo, rysunki oparte na formule obrazu uzupełnionego o treść. Nieodłącznymi elementami jego działalności są ironia, uproszczenie, synteza i komentarz – pojawiający się głównie w formie manifestu, dowcipu, dopełnienia obrazu. Twórca niezmiennie od lat prowokuje swoją sztuką, która w każdym swoim przejawie neguje kulturę wysoką, wywyższając tym samym codzienność jako niewyczerpane źródło inspiracji. Dzieje się tak podczas organizowanych  na terenie Wrocławia happeningów, akcji, jak i na powierzchniach ukończonych finalnie realizacji – czyli akrylach malowanych na cynkowych płytach.

 

 

Jarodzki ma na swym artystycznym koncie kilka wystaw indywidualnych, które organizował między innymi w Galerii w Pasażu we Wrocławiu („Obrazy i szmaty”, 1992), we wrocławskiej galerii Entropia („Dlaczego nie mogłem zostać dobrym malarzem?”, 1997; „Teksty i rysunki”, 2003), oraz w Galerii II Piętro („Prace o wysokości 1 metra”, 2004).

 

Pani w takiej pozycji, jakby biegała

„W środku tego kręgu stanęła pani w takiej pozycji, jakby biegła […] i dookoła – artyści stojący przy sztaludze rysowali modelkę tak, jak ją widzieli”. To zdanie usłyszane  podczas oprowadzania dla najmłodszych, w momencie zapoznawania się na miejscu z wystawą, oddało w zasadzie cały sens instalacji rysunkowej Olafa Brzeskiego. Artysta przedstawił  bowiem efekty ćwiczenia adeptów Akademii Sztuk Pięknych podczas pracy nad studium postaci w ruchu. Praca składała się z kilku ustawionych na linii okręgu metalowych sztalug. Używając żargonu rzeźbiarskiego – zachowywała pełnoplastyczność, więc z powodzeniem można ją było obejść z każdej strony, nie ograniczając się tym samym do dwóch wymiarów, jakimi cechuje się i które narzuca pojedynczy rysunek. Instalacja wychodziła w przestrzeń, ciekawie poszerzała drugi wymiar, stosując przy tym technikę rysunku, która jest fundamentalna dla całości. Za sprawą siły wyobraźni – krążąc spokojnie wokół realizacji Brzeskiego, istniała możliwość, by przywołać i zwizualizować biegnącą panią, znajdującą się w samym środku okręgu podczas ćwiczenia w pracowni.

 

 

Ciekawy, dynamiczny efekt końcowy, jaki niewątpliwie powstał dzięki zastosowaniu ekspozycji zmuszającej do ruchu, wytworzył interakcję na linii artysta–odbiorca. Połączenie klasycznie pojmowanego rysunku z koncepcją zamknięcia go w ramy instalacji stanowczo oddalało nas wprawdzie od określenia brudnopis. Dla całości nie miało to większego znaczenia, gdyż dzięki takim realizacjom jesteśmy świadkami reanimacji i aktualizacji sztuki rysunku! Rysunku, który także w sferach konserwatywnych i akademickich potrafi rozluźnić sztywne ramy, jakie narzuca monotonne nabywanie warsztatu.

 

 

Olaf Brzeski – rocznik 1975. Wrocławski artysta, rzeźbiarz, autor instalacji artystycznych, rysunków, videoartów i filmów. Absolwent Wydziału Architektury na Politechnice Wrocławskiej oraz Wydziału Rzeźby Akademii Sztuk Pięknych we Wrocławiu, gdzie w 2000 roku uzyskał dyplom.

Jako artysta-rzeźbiarz w zaskakująco ciekawy sposób wchodzi w dialog z klasycznym pojęciem rzeźby. W jego działaniu odnaleźć można zarówno faktury i materie dla niej charakterystyczne, jak i inne media, które umiejętnie łączy, tworząc przestrzenne realizacje wychodzące poza schematyczne monumenty, posągi i realizacje rzeźbiarskie. W swej pracy wykorzystuje niekonwencjonalne materiały np. lateks, porcelana, stal.

Jedna z pierwszych wystaw solowych Brzeskiego („Tylko dla zwierząt”), która odbyła się w 2004 roku w galerii BWA Awangarda we Wrocławiu, zobrazowała styl, manierę i skłonność twórcy do zagłębiania się w surrealistyczne meandry. Często stosowane przez niego w sztuce deformacje, działania destrukcyjne (pęknięcia, nienaturalne wygięcia) pomagają mu w artystyczny sposób rozliczyć się z pewnymi traumami z dzieciństwa, przywołanymi wspomnieniami. Pewne zniekształcanie form obrazuje u niego to, co dzieje się na granicy jawy i snu, rzeczywistości i nadrealizmu. 

Z konsekwencją i nieustającymi chęciami do ciągłego eksperymentowania zarówno z formą, jak i przekształcania sensu treści Olaf Brzeski kontynuował obraną podczas wystawy „Tylko dla zwierząt” drogę, realizując dwa lata później – w tym samym miejscu – projekt „Tylko dla ludzi”. Bazę stanowił wówczas pełnometrażowy film „Pamięci majora Józefa Monety”, zrealizowany na 8-milimetrowej taśmie, który stał się równocześnie punktem wyjściowym dla całej zaaranżowanej przestrzeni galerii. Obsadę filmu stanowiły wykreowane przez artystę postacie – stwory.  Główny bohater –  pojawiający się w pełnej charakteryzacji  Krokodylak – czyli mityczne coś, czym straszy się dzieci, gdy są niegrzeczne[1], miał paradoksalnie pomóc przełamać pewne blokady i stłumić lęki.

W 2012 roku podczas wystawy „Tylko dla moich oczu” artysta całkowicie narzucił widzowi perspektywę odbioru jego tworów i postaci, skupiając uwagę na samym procesie ich tworzenia oraz na materiale, z jakiego powstały.

Wymyślone postaci lub wariacje na temat tych, które funkcjonują w legendach, opowiadaniach czy historiach, w działaniach Brzeskiego pojawiają się często. Autor kreuje je, tworzy osobiste, zmyślone ich wizje, światy, które obrazuje za pomocą przestrzennych – niekoniecznie tradycyjnych materiałów. Równolegle – w charakterystyczny, destruktywny sposób wykonuje realizacje, które śmiało można nazwać popiersiami na postumentach. Tworzy także animacje, które silnie opierają się na rysunku szkicowym.

 

Czarny węgiel, biała kreda

Gdyby realizację Krzysztofa Gila, „Rat. Krew i Noc” (która zajęła całe, pokaźnych rozmiarów pomieszczenie) całkowicie pozbawić kontekstu i treści, jakie narzucił artysta, byłaby to najprawdopodobniej najlepiej oddziałująca wizualnie przestrzeń wystawy „Brudnopis”. W przypadku tej ekspozycji zachowanie bierne odbiorcy, który nie zawsze ma czas lub chęć, by przeczytać autorski opis, jest całkowicie uzasadnione (i wręcz wskazane). Jeśli chcieliśmy tylko i wyłącznie zaobserwować doskonałe wykorzystanie minimum środków – między innymi węgla i białej kredy w oddziałującej kontrastem czerni i bieli, nowej przestrzeni, znaleźliśmy się we właściwym miejscu. (Określenie nowa przestrzeń odnosi się do procesu maskowania bogato zdobionych i malowanych ścian pomieszczenia, które na czas trwania wystawy poddane zostało zakamuflowaniu). Gil z wielkim wyczuciem połączył abstrakcyjne linie i plamy kreślone węglem z formami, które rysowały się w kształty postaci i zwierząt. Uzyskany skromnymi (lecz nie ubogimi) środkami panoramiczny efekt przemawiał bez słów.  Kontrasty światłocieniowe, rozmazywane i wyostrzane kontury w warstwie technicznej funkcjonowały angażująco. Jako autorka tego tekstu mimo wszystko chciałabym jednak zwrócić uwagę na warstwę treściową i na zamkniętą w obrębie tej pracy ważną informację:

 

 

Przed państwem nokturn (obraz ukazany w nocnej scenerii) Z ciemności wyłaniają się widmowe sylwetki dworzan. Właśnie zakończyło się polowanie i trwa okazanie zdobyczy. (…) Pan głaszcze psa, a obok leżą połacie ustrzelonego mięsa. (…) Ustrzelono pięknego jelenia, pięć saren, trzy spore odyńce, dziewięć mniejszych dzików, dwóch Cyganów, jedną Cygankę i jedno Cyganiątko.

W tym wypadku konkretny opis przenosi nas do polowania, do lasu.  Ta sytuacja – doskonale zbudowana przez artystę – sugestywnie skupiła uwagę na prześladowanych mniejszościach romskich, okrucieństwie, jakim niewątpliwie były odbywające się w przeszłości polowania na Cyganów. Realizacja Krzysztofa Gila robiła wrażenie. Uzupełniona została dodatkowo o magiczny rekwizyt, tak zwany truszuł bałenca (włochaty krzyż), wprowadzający do całości w nienarzucający się sposób symbolikę, którą widz mógł odczytać na miejscu.

 

 

Nie miało znaczenia, czy zapoznaliśmy się na wstępie z naprowadzającym opisem pracy „Rat. Krew i Noc”, czy wybraliśmy drogę obcowania z daną, zagospodarowaną artystycznie przestrzenią, pozbawiając ją kontekstu. Warto było wkroczyć w nową, zbudowaną przez artystę monochromatyczną scenografię polowania.

 

 

Krzysztof Gil – rocznik 1987. Urodził się w Krakowie, lecz wychowywał się w Nowym Targu. Absolwent krakowskiej Akademii Sztuk Pięknych, gdzie w 2013 roku uzyskał dyplom na wydziale Grafiki, w pracowni litografii dr. hab. Piotra Panasiewicza oraz aneks w pracowni rysunku dr hab. Joanny Kaiser. Współtwórca grupy artystycznej Romani Art.

 

 

Jego poszukiwania tematyczne i inspiracje artystyczne oscylują głównie wokół tematyki romskiej oraz skupiającej się na mniejszościach etnicznych. Gil jest bowiem z pochodzenia polskim Romem, którego działania i światopogląd są mocno związane z relacjami na linii dwóch kultur: polskiej i romskiej. Często sięga także do starych książek, by zawarte w nich ilustracje, ryciny, zdjęcia wykorzystać i przetwarzać na swój sposób. W podobny sposób traktuje kadry z filmów. Jego wiodące medium to rysunek. Bardzo często wykorzystuje go jako bazę do swoich realizacji malarskich, które są zachowane w manierze figuratywnych przedstawień, wzbogaconych lub uzupełnionych o abstrakcyjne motywy i ekspresyjne formy. Dotychczasowe prace Gila cechują się bardzo monochromatyczną i ograniczoną w barwy kolorystyką, której zasadność stosowania uzasadniona jest po części pewnym celowym zabiegiem, mającym na celu uniknięcia bezpośredniego nawiązania do barwnej i kolorowej kultury i sztuki Romów.

 

Formalno-treściowy brudnopis Sokolnickiej

Wystawę zamykało ostatnie pomieszczenie zaaranżowane pracami Kamy Sokolnickiej, w których artystka wykorzystała nie tylko medium rysunku, ale uciekła się także do instalacji przestrzennej, włączając w jej obszar realne przedmioty jak np. wieniec laurowy. Mało tego. Artystka do swoich działań artystycznych postanowiła wprowadzić prace rysunkowe z dziedziny astrologii i kosmologii, które to prace powstały kilka wieków temu, a obecnie znajdują się w zbiorach Zakładu Narodowego im. Ossolińskich. Efekt połączenia różnych mediów, technik, materiałów, formatów i sposobów zapisywania idei, wydał się nieco niespójny i chaotyczny mimo pozornych prób panowania nad całością. O ile poszczególne ściany zaaranżowane były niezależnie, o tyle jako całość nie współgrały ze sobą. Pojawia się jednak pytanie, czy w ogóle musiały współgrać? Zatarła się też narracyjność. Przy całym tym formalnym zamieszaniu – niczym w tytułowym brudnopisie – warto było wyłowić dla siebie niezależne elementy pracy. Takim jest z pewnością czarne, regularnie zagięte płótno przypięte do przeźroczystej folii, która opada ze ściany na podłogę. Świetnie wyeksponowane, umieszczone na centralnej część ściany, mogłoby istnieć samodzielnie. Niczym Malewiczowski „Czarny kwadrat na białym” tle wprowadza element mistyki.

 

 

Kama Sokolnicka – rocznik 1978. Mieszka i tworzy we Wrocławiu.  Absolwentka Grafiki na wrocławskiej Akademii Sztuk Pięknych. W 2003 roku uzyskała dyplom z rysunku zawodowego w pracowni profesora Geta-Stankiewicza. Jej dokonania artystyczne skupiają się głównie na eksperymentach z medium. W swej sztuce wykorzystuje fotografie, malarstwo, wideo, przedmioty znalezione. Tworzy rysunki, artystyczne kolaże oraz instalacje przypisane konkretnemu miejscu (tzw. site-specific).

 

 

Problemy, które zajmują Sokolnicką, można prześledzić na podstawie wystaw solowych organizowanych przez nią we Wrocławiu między innymi w galerii Entropia („Relations”, 2007; „Fantom i nieruchomy krajobraz”, 2009), Muzeum Współczesnym Wrocław („Dawno zilustrowane”, 2012) czy galerii BWA Awangarda („Disappoint of View. Stąd też źle widać”, 2012). Artystka zaprezentowała tam kolejno obiekty oraz ich zdjęcia wykonane w mikroskali – przywołujące widok makiety, malarstwo o tematyce industrialnej, które zostało sprowadzone do zestawienia miejsca ze stanem umysłu człowieka, obrazy w formie kolażu – będące odwołaniem i jednocześnie komentarzem XX wiecznej tradycji awangardy literackiej, oraz charakterystyczny dla swych działań miks różnorodnych mediów – za którego pomocą podjęła się wizualizacji czasów transformacji, idących za nimi rozczarowań i ich współczesnych konsekwencji.

 

 

Przestrzeń – w swym szerokim pojęciu ma ogromne znaczenie dla Sokolnickiej. Często jest punktem wyjścia dla jej działań. Zmienne relacje na polu człowiek, terytorium i obiekt stanowią jej główne założeniami i cele artystyczne.

           

 

Podsumowując wystawę, chcę podkreślić, że każdy z artystów dostał oddzielną przestrzeń do zaprezentowania. Nawet jeżeli zamysł kuratorski zjednoczył w idei „Brudnopisu” czterech artystów, ich prace zachowały autorski przekaz, który zachęcał do odwiedzenia wystawy. Cieszy fakt, że realizacje wybranych przez kuratorkę artystów zostały stworzone z myślą o tej konkretnej wystawie i miejscu. Dzięki temu zabiegowi możemy zwizualizować i podpatrzyć różne procesy myślowe na drodze tworzenia konkretnych prac, które bazują na rysunku (szkice, zapiski w brudnopisie). Końcowy efekt w postaci zaprezentowanych w gmachu Narodowego Zakładu im. Ossolińskich realizacji stał się przez to składową myśli procesualnych, technik, materiałów, poszukiwaniem i wizualnym eksperymentem.

 

 

 

Tekst i foto: Anna Masłoń

 

 


[1] Fragment komentarza Olafa Brzeskiego do wystawy „Tylko dla ludzi”.