Ząbkowice Śląskie

wróć


 

 

Mirosław Marcol

Pamiętam, że w Ząbkowicach Śląskich na Rynku piłem najgorszą kawę w życiu. Jednak wystarczyła, żeby pokonać 139 schodów Krzywej Wieży.

 

 

Krzysztof Śliwka

Pamiętam, że w domu mojej babci zawsze pachniało eterem, a na parapetach stały słoje z malinami i jagodami, które babuszka zbierała w lesie koło Piotrowic. Przywoziła stamtąd również konwalie i grzyby, aby je potem sprzedawać przed sklepem „Rolnik”. Jeszcze wtedy nie wiedziałem kim byli Łemkowie.

Pamiętam, że mieliśmy w domu lampowy magnetofon szpulowy ZRK TONETTE. Tato słuchał przeboju „Diana” Paula Anki, mnie zaś na dobre wkręcił Ricky Nelson. Kiedy tylko zostawałem sam w domu wałkowałem na okrągło „Hello Mary Lou” i „Lonesome town”. Do dzisiaj pamiętam słowa tych piosenek.

Pamiętam, że w ósmej klasie szkoły podstawowej wybłagałem mamuśkę, aby kupiła mi pikolaki. To samo zrobił Walec. Siedzieliśmy w pokoju jego brata, słuchaliśmy Beatlesów zajadając się ciepłymi naleśnikami z dżemem, które co chwilę donosił nam Stefan ­­– ojciec Walca – i kombinowaliśmy jak założyć zespół. Kilka lat później graliśmy punka.

 

 

 

 

 


Jeżeli chcesz utrwalić  wspomnienia dotyczące Ząbkowic Śląskich albo innego dolnośląskiego miejsca, przejdź do FORMULARZA ZGŁOSZENIOWEGO. Zajmie Ci to trzy minuty. 

 

 

Przeczytaj cały pamiętnik: