Zobaczymy się w niedzielę

wróć


 

Reż. Stanisław Lenartowicz, 101', 1959

Stanisław Lenartowicz to bez wątpienia najbardziej wrocławski reżyser filmowy w dotychczasowej historii miasta. Praktycznie całe zawodowe życie tego twórcy związane było ze stolicą Dolnego Śląska. W latach 1956-1983 nakręcił w Wytwórni Filmów Fabularnych we Wrocławiu wszystkie swoje najważniejsze filmy, poczynając od fabularnego debiutu, czyli „Zimowego zmierzchu”. W tym zestawie „Zobaczymy się w niedzielę” zasługuje na szczególną uwagę ze względu na wykorzystanie w nim Wrocławia – stanowi znakomity przykład tego, jak tkanka miejska może być użyta na potrzeby kina, i tego, jak miasto może stać się pełnowymiarowym bohaterem filmowej opowieści.

Miasto oglądamy z perspektywy żołnierzy korzystających z niedzielnej przepustki. Wrocław w filmie Lenartowicza to miejsce styku ludzi z przeróżnych stron Polski. Przypomnijmy, że ledwie kilkanaście lat wcześniej Wrocław przeżył, na skutek działań wojennych, całkowitą wymianę ludności. Miasto stało się celem wojaży rozmaitych przesiedleńców – z kresów wschodnich, jak i  z innych regionów kraju. Dawne Breslau, budujące swoją nową polską tożsamość, było miejscem bardzo atrakcyjnym do zamieszkania. Co ważne, duża część osób, trafiających do Wrocławia, wcześniej mieszkała w małych miejscowościach lub na wsiach. Po raz pierwszy zamieszkiwali duże i w pełni „prawdziwe” miasto. Echa tego widać wyraźnie w „Zobaczymy się w niedzielę”. Tytułowy dzień tygodnia, w którym żołnierze mogą liczyć na przepustkę to także dla nich okazja do poznawania przeróżnych ludzi mieszkających we Wrocławiu, czy to poszukiwania miłości,  robienia interesów, czy badania perypetii rodziny przesiedleńców z Wilna. Warto przypomnieć, że to właśnie w Wilnie urodził się Stanisław Lenartowicz.

Film kręcono w całości we wrocławskich plenerach, co nie umknie uwadze widzów podczas seansu. W czołówce filmowanej z lotu ptaka widzimy m.in. Halę Ludową czy też Most Grunwaldzki. Cała fabuła, momentami dość luźna i nie domknięta jest dla reżysera przede wszystkim pretekstem, aby utrwalić na filmowej taśmie Wrocław z powojennego kilkunastolecia, miasto, które zaczyna się dynamicznie zmieniać i na stałe staje się domem dla przybyszów z innych miejsc. Lenartowicz starał się chwytać kamerą esencję miasta, a zarazem budować na potrzeby kina swój własny Wrocław. Otóż twórca wyraźnie tuszuje w swoim filmie wojenne zniszczenia. A w momencie realizacji zdjęć miasto nie było jeszcze w pełni odbudowane po wojennym ciosie.

Stanisław Lenartowicz stworzył pierwszy powojenny polski film fabularny, którego centralny punkt stanowi Wrocław, jawiący się w tej lekkiej i na poły komediowej opowieści jako miasto przyjazne do zamieszkania, jako miejsce, z którym można wiązać przyszłość i wieść spokojny żywot. W tym aspekcie podkreślić trzeba też propagandowy wymiar filmu. Obraz Lenartowicza wpisywał się w oczekiwania władz polskich odnośnie pokazywania na ekranie Ziem Odzyskanych. „Zobaczymy się w niedzielę” zalicza się do najbardziej wrocławskich filmów w historii, a przede wszystkim zaś to dzieło o tym, jak miasto nad Odrą zyskuje nowe, polskie życie.

 

Sebastian Sroka

 

 

Informacje o filmie i fotografie można przejrzeć pod tym linkiem.