/
Życie literackie Ząbkowic Śląskich

Biogram

 

 

Artur Tanona: Życie literackie Ząbkowic Śląskich

 

Ząbkowice Śląskie – miasteczko małe i na pewno nie mogące poszczycić się potężną galerią twórców literatury. Jednak to tutaj pierwsze kroki stawiał Krzysztof Śliwka, a Anna Magdalena Pokryszka wiedzie swoje rozważania, zagubiona pomiędzy własną kobiecością, mężczyzną a Bogiem ulokowanym w Ząbkowicach i na okolicznej ziemi.

Krzysztof Śliwka (ur. 15.03.1967), od niedawna mieszka we Wrocławiu, jest absolwentem kulturoznawstwa na Wydziale Nauk Historycznych i Pedagogicznych Uniwersytetu Wrocławskiego oraz PWSFTViT w Łodzi na Wydziale Reżyserii Filmowej i Telewizyjnej (kierunek scenopisarstwo). Poeta, wysoko oceniany przez krytyków i przedstawicieli swojego pokolenia, zadebiutował w miesięczniku „Radar” w roku 1987. Niestety – jego sukces nie przekłada się na znajomość jego wierszy w rodzinnym mieście. Śliwka jest laureatem Literackiej Nagrody im. Georga Trakla (1993), przyznawanej przez Austriacki Konsulat Generalny w Krakowie. Wydał następujące tomiki: Spokojne miasto (Kłodzko 1989), Rajska rzeźnia i inne wiersze (Dzierżoniów 1993), Niepogoda dla kangura” (Bydgoszcz 1996), Gambit (Kraków 1998), Rzymska czwórka (Poznań 1999), Sztuka koncentracji (Białystok 2002), Dżajfa & Gibana (Poznań 2008). Przekładano go na niemiecki, słoweński, angielski, węgierski, słowacki, irlandzki.

Przewijające się w jego poezji postacie młodego narwańca i skomlącego trzydziestolatka można rozłożyć na dwa poziomy: oczekiwania i samotności – one tworzą stan człowieka-obserwatora i obieżyświata. Podmiot obserwuje wszystko niejako zza okna, wybitego w manifestowanym przez poetę murze, oddzielającym podmiot od doświadczanej rzeczywistości.

Okno na świat to nie tylko żaluzja w brudnym i zamglonym od marihuany pokoju – to również telewizor. Ikony popkultury odgrywają bowiem u Śliwki potężną rolę. Liczba twarzy – tych rzeczywistych i tych z ekranu – w poezji Śliwki jest ogromna i wraz z motywem okna przypomina Meursaulta z Obcego – absurd osiąga w książce Camusa takie obroty, że człowiek może „owocnie” spędzać dni, patrząc godzinami na przechodniów, „zaliczając” każdego z nich swoim spojrzeniem. Podobnie jest z poezją Śliwki.

Z każdym tomikiem autor przejawia coraz więcej rezygnacji. Absolutny jest u niego jedynie dystans, dzielący człowieka, jako pojedynczą osobowość, od całej reszty. Autor jakby wciąż pamiętał o zasadzie Heisenberga. Nawet miłość i mowa nie stanowią żadnego mostu. Wdychając kolejne porcje haszyszu, Śliwka popada w „zadyszkę długodystansowca”[1], człowieka głodnego życia, afirmującego jego przejaw w nudzie, w metalicznych kolorach telewizora i czajnika.

Śliwka posługuje się zdaniami przywołującymi wrażenie strumienia świadomości Ulissesa epoki nirwany, transformacji 1989 i potopów roku 1997, przypominającymi w konsystencji logoreę mieszczucha. Jego poezja to „coś w stylu rozbryzganej na ścianie papki avocado z resztkami wędzonego łososia”[2]. Autor korzysta też z haiku, nie wiadomo, na ile posługuje się nim do wyrażenia siebie i swojego opisu świata, a na ile stanowi to element jego autoironicznej kreacji. Stąd szybko do stwierdzenia o epifaniczności jego poezji, jednakże momenty oświecenia są podszyte ironią i konstatacją – „bo czy jest jeszcze coś, co może nas zaskoczyć, olśnić, sprowadzić do parteru bez użycia podwójnego nelsona albo innej, sprytnie zastosowanej dźwigni?”[3]. Dużo w twórczości Śliwki gier, odwołań do szachów, partii toczonej przez całe życie nie wiadomo z kim i nie wiadomo po co. Jego pisarstwo jest bogate w – nazwijmy to – sentymentalizm pokojowo-łóżkowy, zatajony w ciągłej pogoni i nocnej tułaczce od baru do baru, od Włoch, Szwajcarii aż do Polski, nudnej Polski. Słowem – Śliwka doskonale daje wyraz duchowi epoki, przepełnionej nudą i zapełnianiem sobie czasu czymkolwiek.

Drugą poetką, która jednak pozostała w Ząbkowicach i oddaje się w tym mieście swojej twórczości, jest Anna Magdalena Pokryszka (ur.20.12.1970), autorka trzech wydanych tomików – Cokolwiek uczyniłeś Adamie (Nowa Ruda 2002), Każdego dnia (Nowa Ruda 2003) i Jak heban (Ząbkowice Śląskie-Nowa Ruda 2009).

Pokryszka napisała dużo o miłości i relacji ona-on. Mężczyzna umożliwia eksplozję sił witalnych drzemiących w kobiecie – wyzwala ją ze sztywnych ram konwencji, w którą została wtłoczona przez kulturę. W wierszach poetki często owo wyzwolenie szybko przeradza się w ponowne zniewolenie – on odrzuca dar, pozostawiając kobietę samą sobie. U autorki żywioł żeński jawi się jako obrońca dawnego ładu, pierwotnego stanu szczęśliwości. Pokryszka ufnie chce ocalić miłość i zaczyna to stanowić jej kobiecy, macierzyński obowiązek. Pojawia się ta relacja opiekuńcza w spoglądaniu na matkę („Moja mama jest czarodziejką”[4]).

Nie jest to oczywiście poetka tej klasy co Śliwka. Zbyt wiele u niej naiwnej wiary we własne możliwości twórcze. Poruszane przez nią tematy i wątki zostały już dawno zrealizowane i powracanie do tych aporii bez własnego, indywidualnego podejścia, oryginalnego ekwipunku jest często zbytecznym dodatkiem do jej tomików. Na przykład utwory mistyczne, w których trawestacje biblijne torpedują dość zgrabne wyrazy epifanii, mają swój urok jedynie w momencie, gdy nie jesteśmy deistami ani ateistami, ani tym bardziej agnostykami. Wtedy rzeczywiście autorka daje świadectwo o doświadczaniu nieba na ziemi. Przypomina mi się Coelho i jego pisarstwo o Legionie, medytacjach, szlaku Santiago de Compostela z Pielgrzyma – słowem – poezja dla ludzi doprawdy wierzących lub udających wiarę, ale nie tych spod znaku Kierkegaarda czy Weil.

Jej ars poetica zawiera szereg wierszy białych, lingwistycznych prób, np. w Słowie[5]. Jednakże zdarzają się „perełki” częstochowskie w wierszach o przyrodzie. Metafory niewyszukane („kosmos/liniami/wieczornego/światła/przecina/moje myśli// w ciemność”[6]) mieszają się z rozważnie stawianą frazą, jak w świetnym utworze autotematycznym (Czym może być wiersz?[7]). Tokowanie czasem przypomina Herbertowe ważenie słów.

Poetą zdecydowanie mniejszego formatu jest Zbigniew Wolf (ur. 15.09.1955), który wydał dwa tomiki wierszy (Źródła pamięci, 2000 oraz Przemijanie, Ząbkowice Śl. 2006). Łączy refleksję o przemijającym życiu i świecie, stara się ją wyrazić z pomocą dość zgrabnych utworów przepełnionych erotyzmem, okoliczną przyrodą, czasem ocierając się o manieryzm i nieudaną prostotę. To wszystko mocno osadzone w stoickim spokoju, będącym ostoją i przeciwwagą dla „złego świata”. Wolf to poeta, który podjął się odkrywania duszy Ząbkowic. Z dość pozytywnym skutkiem, muszę przyznać, powołując się na doświadczenie codziennej przechadzki ulicami tego miasta.

Niedawno wydano tomik wierszy francuskiego poety Gregoire’a Brainina (Mój miłosny list, Ząbkowice Śl. 2009) w tłumaczeniu ząbkowiczanki Anny Pleśniarskiej. W wierszach autor daje wyraz miłości do swojej ukochanej żony. Polecam tym, którzy w sprawach uczuciowych nie są wymagający.

Dla moli książkowych jest przeznaczona twórczość Macieja Przegoni (przyjechał do Ząbkowic w 1945 roku) autora siermiężnej Kresowej Sagi (trylogia: Skrawek Piekł, Cienie nad Peczorą, Zapach śniegu) oraz promujących Ząbkowice historii (Baron Frankenstein i inne opowiadania, Ząbkowice Śląskie 2004). Podobny cel mają Legendy i opowieści Ziemi Ząbkowickiej (Ząbkowice Śląskie 2004) Bogusława Romaszewskiego (ur.1967) czy Kamieniec Ząbkowicki w rysunkach i wierszach (Opole 1992) Felicji Wołyńskiej, emerytowanej nauczycielki.

 

 

Artur Tanona

 


[1]              K. Śliwka, Niepogoda dla kangura, Bydgoszcz 1996, s.

[2]              K. Śliwka, Sztuka koncentracji, Białystok 2002, s.29.

[3]              Tamże, s.33.

[4]              A. M. Pokryszka, Jak heban, Ząbkowice Śląskie-Nowa Ruda 2009, s.10.

[5]              A. M. Pokryszka, Każdego dnia, Nowa Ruda 2003, s.

[6]              Tamże, s. 40.

[7]              A. M. Pokryszka, Jak heban, Ząbkowice Śląskie-Nowa Ruda 2009, s.34.